Planszówki

W podsumowaniu lutego mówiłam o pewnym wpisie, który dreptał mi po głowie od kilku dobrych miesięcy. Dzisiaj właśnie przyszła na niego pora, po tytule możecie się już zorientować o czym Wam dzisiaj opowiem. Tematem będą oczywiście będą gry planszowe, które według mnie są świetnym sposobem na spędzenie czasu z chłopakiem/narzeczonym/mężem/dziewczyną/narzeczoną/żoną*, rodziną czy też ze znajomymi. Ostatnio do swojego męża patrząc na naszą planszówką półkę stwierdziłam, że pora na nową grę, a wcale mało ich nie mamy, to już się choroba nazywa. W tym poście opowiem Wam o naszych grach, o tym w co gramy najczęściej, a także o tym co się u nas nie sprawdziło. 
Jeśli śledzicie mojego instagrama, czy też wpisy z cyklu Obiektywnie to mniej więcej orientujecie się w jakie gry grywam. Nie mamy tego dużo, ale staramy się uzupełniać co jakiś czas o nowe nabytki.

Naszą ulubioną bezapelacyjnie jest Eurobiznes, gra która jest starsza od nas najbardziej nas oczarowała, nie ma w tym nic dziwnego, skoro od najmłodszych lat grało się w Eurobiznes na początku na swoich zasadach, bo nie rozumiało się o co tak naprawdę chodzi albo nie chciało się przeczytać instrukcji. Niestety do Eurobiznesu potrzebujemy najczęściej tego trzeciego do pary, żeby rozgrywka była bardziej emocjonująca. To chyba taka gra, o której każdy słyszał, nawet jeśli nie grał. Eurobiznes lubimy chyba za to, że za każdym razem rozgrywka jest inna, nie ma powtarzalności. Raz uda Ci się rozbudować wszystkie swoje państwa i ani razu nie zastawiać swoich miast, a czasami nie jesteśmy w stanie przejść planszy bez zastawu. Life is brutal, nawet w grze planszowej.

Pierwszą naszą planszówką stała się gra Gnaj do celu w PRLu, och ile tych rozgrywek było! Te wyścigi o samochód. Naszą pierwszą grę rozegraliśmy w pierwszego wspólnego sylwestra, kiedy skończyliśmy grę 20 minut przed północą. To taki rodzaj gry, kiedy śmiechu jest co nie miara. Podobnie jak w przypadku Eurobiznesu nie można przewidzieć rozgrywki, czasami kupimy mieszkanie przy pierwszym okrążeniu (a zakup mieszkania jest niezbędny do dalszych zakupów), a czasami przez trzy okrążenia stajemy na mieszkaniach, ale tych zajętych. Grać można godzinę, a można i cztery, ale czas spędzony na graniu w Gnaj do celu w PRLu zawsze są pełne śmiechu. Nie ma tu miejsca na nudę. Trzeba czasami poczekać w kolejce, chyba że jest się sprytnym i jest się członkiem partii. 

Kiedy mamy ochotę na szybką rozgrywkę, zawsze wyciągamy Budowniczowie: Średniowiecze. To nie do końca gra planszowa. Tu liczy się spryt i umiejętność logicznego i analitycznego myślenia. Niejednokrotnie w trakcie gry widać zmęczenie, bo podejmowane decyzje nie tylko przyczyniają się do przegrania gry, ale także pozbycia się wszystkich monet. O co w grze chodzi? Naszym celem  jest wznoszenie budowli, w jaki sposób to zrobimy zależy tylko od nas. Każda budowla daje nam monety i punkty zwycięstwa, kiedy zdobędziemy ich 17 wygrywamy. Kupiona była pod impulsem, z resztek gotówki przed rokiem, ale ani trochę nie żałuję zakupu. Dodatkowo małe metalowe pudełko sprawia, że można ją zabrać ze sobą wszędzie.

Powracamy do czasów PRLu i zdobywamy towary! Rzucili właśnie buty Relax, a w drugim sklepie meblościanka, co tu wybrać?! Tak, tak takie dylematy tylko w grze Pan tu nie stał. To też rodzaj tej gry na szybkie, ale pełne emocji rozgrywki. Sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie. Może wydawać się, że już masz swój wymarzony produkt w zasięgu ręki, a tu ktoś Cię przechytrzy i właśnie straciłeś szansę na magnetofon szpulowy. Ostatnimi czasy rzadko sięgamy po tę grę, ale świeżo po zakupie graliśmy niemal codziennie.

Jak nam się znudzi Eurobiznes mamy polską odpowiedź na Monopoly, czyli Biznes po polsku. Inwestycje w naszej ojczyźnie bywają ciekawe, a rozgrywka nieprzewidywalna. Tutaj również podobnie jak w przypadku Eurobiznesu wolimy, kiedy ktoś do nas jeszcze dołączy.

Za sprawą mojej siostry trafiła do nas gra Było sobie życie, choć uważamy, że bardziej skierowana jest ona dla dzieci to czasem zagramy dla odmiany. Robimy sobie taką małą powtórkę z biologii, a kiedy czasem czegoś nie wiemy, bo albo zapomnieliśmy albo gdzieś nam to umknęło w nauce to przynajmniej nadrabiamy luki. Gra z pewnością przyda się na przyszłość, ale zanim mój Maluszek będzie mógł zagrać w tę grę minie na pewno jeszcze dobrych 5 lat to mimo wszystko to pozycja warta uwagi i której poświęcę osobny post.

Dixit, gra w którą we dwójkę nie zagramy, ale za to sprawdza się idealnie jako gra imprezowa. Nie wyobrażacie sobie jak pomysły rodzą się po kilku kieliszkach, z własnego doświadczenia nie wiem, ale szukanie odpowiedniej karty do hasła rzuconego przez lekko podpitego gracza to nie lada wyzwanie. A i nawet bez procentów gra jest niesamowita, to co nam wydaje się być oczywiste niekoniecznie jest takie dla współgraczy. Nasza wersja dopuszcza grę w 12 osób, osobiście tak dużej rozgrywki jeszcze nie testowaliśmy, ale wszystko przed nami. Kiedy tylko jest przynajmniej troje, albo moja mama ma ochotę zagrać z nami to właśnie najczęściej gramy w Dixit. Liczy się spostrzegawczość i pomysłowość, bo tu najdrobniejszy szczegół sprawia, że wszystko wygląda inaczej.

Prawie na koniec gra, która budzi nasze mieszane uczucia. Ja ją bardzo lubię, bo liczy się tu spryt i logiczne myślenie. To gra, w której układamy nasze życie - CV - posiadam wersję z dodatkiem Plotki, która bardzo urozmaica rozgrywkę. Każda gra jest inna, bo mamy inny cel życiowy, trafiają nam się inne karty i inne są cele społeczne. W przypadku dwuosobowej gry rozgrywka idzie szybko, im więcej graczy tym zabawa trwa dłużej. To bardziej stateczna gra, co właśnie nie każdemu odpowiada. Trudno tu o nieoczekiwane zwroty akcji, ale to rodzaj planszówki w której do końca nie wiadomo, kto zostanie zwycięzcą, bo nie znamy celu współgraczy. Lubię tę grę także ze względu na to, że można sobie wyobrazić inne życie, wcielić się w kogoś kim nie jestem i całkiem możliwe, że nigdy nie będę.

Na finał dzisiejszego postu zostawiłam grę, którą jak zobaczyłam w sklepie kupiłam bez zawahania. Czekałam z niecierpliwością na pierwszą rozgrywkę i... trochę się zawiodłam. Jak żyć panie premierze? to jedyna nasza gra, która znalazła nowy dom. W tej grze mamy przeżyć od pierwszego do pierwszego, a celem gry jest kupno mieszkania, spłata kredytu i utrzymaniu mieszkania przez pełen miesiąc. Ani razu nam się nie udało skończyć gry, to takie never ending story. Plusem był fakt, iż gra zawierała karty zdarzeń, która można było uzupełnić własnym tekstem, dla urozmaicenia nawet kilka napisaliśmy. Gra nas jednak zawiodła i jedynie kurzyła się na półce, bo nikt nie chciał w nią grać.

Graliście w któraś z nich? Może zastanawialiście się nad zakupem? Chętnie poznam Wasze zdanie, a jeśli znacie jakieś ciekawe gry to piszcie, bo razem z mężem jesteśmy planszówkowymi maniakami.

Komentarze

Popularne posty