Sara Donati - Złota godzina


Są takie opowieści, które wprawiają nas w osłupienie i nie dają o sobie zapomnieć. To takie historie, do których wraca się bardzo chętnie myślami i może jak czas pozwoli także po raz kolejny je czytając. Bardzo się cieszę, że udało mi się trafić właśnie na taką powieść, która mnie zaskoczyła, choć czytałam ją po bardzo pochlebnych opiniach i… no właśnie, o tym trochę dalej. Dzisiaj o „Złotej godzinie” autorstwa Sary Donati.

„I tu jest pies pogrzebany – odparła ciotka. – Najtrudniej być na tyle silnym, żeby otworzyć się na cierpienie i pozwolić mu wybrzmieć.”

źródło
Do sięgnięcia po „Złotą godzinę” zachęciła mnie dokładnie jedna opinia, która tak zapadła mi w pamięci, że dopisałam książkę do swojej listy „muszę przeczytać”. Szukając ciekawych pozycji w katalogu Legimi trafiłam właśnie na tę powieść. Przypadek? Nie sądzę. Pobrałam na czytnik i rozpoczęłam lekturę. Choć usłyszana przez mnie opinia mocno zachęcała do przeczytania książki, postanowiłam podejść do niej z większym dystansem, aby się nie rozczarować, gdyby jednak okazało się, że książka nie przypadła mi do gustu. Jak było?

Bohaterkami „Złotej godziny” wokół których toczy się akcja powieści są dwie kuzynki: Anna i Sophie Savard. Obie z pań są lekarzami, co w XIX wiecznym Nowym Jorku nie jest jeszcze tak powszechnym zajęciem dla młodych kobiet. Anna – chirurg o jasnej karnacji i ciemnych włosach jest odważną kobietą, która nie boi się stawianych jej wyzwań. Sophie – to pełna wdzięku ciemnoskóra położna o kasztanowych włosach. Obie panie oprócz więzów krwi łączy oddanie się swojej pracy, jak i pokonywanie konwenansów i ustalonych norm oraz podobna historia. Jednak rok 1883 w Nowym Jorku nie jest łatwy dla kobiet lekarek. Z jednej strony mamy skrajne ubóstwo, z drugiej przepych i bogactwo. Z jednej prężnie rozwijające się społeczeństwo i miasto, z drugiej konserwatywne poglądy. Pomimo przeciwności, jakie czyhają na obie doktor Savard, te kochają swoją pracę i chcą jak najbardziej doskonale pomagać uciśnionym kobietom.

Nie mogę powiedzieć, że „Złota godzina” wciągnęła mnie od razu, byłoby to piękne kłamstwo, które niejednego zachęciłoby do lektury, a później ze złością wyrzucili by książkę. Akcja powieści potrzebowała czasu, aby się rozwinąć i całkowicie pochłonąć czytelnika. Kiedy już się tak stało, czytałam książkę autorstwa Sary Donati z zapartym tchem, niejednokrotnie przecierając oczy ze zdumienia. Nie często sięgam po dzieła, których akcja dzieje się w XIX wieku, a nawet kiedy już się tak dzieje tematyka jest diametralnie inna. Autorka tak skonstruowała fabułę powieści, że potrzebujemy czasu, aby połapać się w bohaterach, choć na wstępie otrzymujemy ściągę kto jest kim. W „Złotej godzinie” występuje niesamowita mnogość osobowości i charakterów i tutaj naprawdę jednych można polubić, a drugich porządnie znienawidzić. Choć mnie samej żaden z bohaterów nie przypadł szczególnie do serca, to jednak polubiłam obie panie Savard za ich odwagę i nieustępliwość w wykonywaniu swoich obowiązków. Ciekawą i intrygującą postacią bez wątpienia jest Jack Mezzanotte, który we współczesnym świecie skradłby niejedno kobiece serce, autorka tak nakreśliła tego bohatera, że grzechem byłoby nie wspomnieć o nim w recenzji. Jak już wspomniałam to niesamowita osobowość, która wzbudza ogromną ciekawość, jak i sympatię, to taki rodzaj mężczyzny, którego chętnie spotkałaby nie jedna niewiasta.


Nie nastawiałam się na tak wspaniałą powieść i szczerze mówiąc to była bardzo dobra decyzja. Książka okazała się być rewelacyjna, ale wymagająca.  Potrzeba było nieco czasu, aby poukładać sobie fakty, połączyć ze sobą wątki, ale to tylko przemawia na plus dla całości. Sara Donati napisała „Złotą godzinę” w sposób lekki, czytając ją przenosimy się te 130 lat wstecz i razem z bohaterami przemierzamy ulice Nowego Jorku. Nie spodziewałam się, że książka przysporzy mi tak wiele satysfakcji. W ostatnim czasie, nie zdarza mi się to często, ale po lekturze „Złotej godziny” nie wiedziałam co czytać dalej, bo książka urwała się w takim momencie, że chciałoby się więcej i więcej, a przyznać trzeba, że to nie jest cienka pozycja, dokładnie ma tylko 872 strony. Cóż mogę więcej dodać, Sara Donati napisała powieść po którą warto sięgnąć, która nas zaskoczy i oczaruje. Takie książki czyta się z ogromną przyjemnością. 

Komentarze

  1. Nie czytałam jeszcze żadnej opinii o tej książce, jednakże wydaje się być interesująca. Lubię czytać książki, które przenoszą mnie w czasie do innego wieku, aczkolwiek nie ukrywam, iż tutaj ilość stron mnie paraliżuje. Nie lubię takich opasłych tomów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem szczerze, że ja także nie lubię takich opasłych tomów, ale z pomocą przyszedł czytnik :) To jednak taka pozycja dla której warto zrobić wyjątek:)

      Usuń
  2. Czytałam już o tej książce kilka pozytywnych recenzji. Jestem nią zainteresowana.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Przeczytałeś moją recenzję/post? Podziel się swoją opinią. Za każde pozostawione tutaj słowo z całego serducha dziękuję! :)

Popularne posty