Weekend z teatrem

Zacznijmy od tego, że w moim mieście od czwartku wieczorem działała maszyna i to nie byle jaka maszyna, a Teatralna Maszyna Pszczyna! Jako zapalony miłośnik teatru nie mogłam sobie tego odpuścić. Co prawda na spotkanie z Maszyna rozpoczęłam nie w czwartkowy wieczór, ale w piątek, ale o tym później.
Właściwe części, przekładnie, łożyska, cięgna. Mozolnie poskładane, każdy wedle precyzyjnego planu. Już słychać melodię jej mechanizmów, zbliża się, bezwzględnie teatralna maszyna! Teatralna Maszyna Pszczyna! *
Czwartek. To dzień mojego spaceru z aparatem, zdjęcia można znaleźć na moim profilu na deviantArt. Może bym poszła na rozpoczęcie Maszyny, ale jakoś tak sama nie chciałam, a więc piątek umówiona na Ślepców (na których byłam i pisałam), już prawie gotowa do wyjścia, a tu co burza. Po burzy we wtorek słyszę: Nigdzie nie pójdziesz!, a więc trudno Ślepcy nie zostaną przez mnie po raz drugi "obejrzani", ale później widząc, że burza przeszła bokiem wybrałam się z mamą na kabaret EloE Theatre Of Noise, zaprezentowali oni głównie piosenki, które nie śmieszyły za bardzo, ewentualnie trochę i jeden skecz Szkoła lesbijska. Mimo wszystko podobało mi się, a to chyba najważniejsze, a jedna z zaśpiewanych piosenek niezwykle przypadła mi do gustu:
Piosenka ta może być moim hymnem. I tak oto spędziłam piątkowy wieczór, co prawda miałam chrapkę na przedstawienie Święci osiedlowi, ale późna godzina (22:00) i brak chętnych sprawił, że sobie darowałam i pewnie mam czego żałować. Jednakże musiałam to sobie wynagrodzić oglądając filmy (na ten temat w poprzednim poście), które czekały na mojej liście bez końca. Sobota i Teatr Bez Paniki, który zaprezentował fragmenty Księgi Apokryfów Karela Čapka. Niezwykle ciekawe i działające na wyobraźnię, bo dla widza przewidziany był wyłącznie dźwięk: słowa odczytujących i nastrojowa muzyka. Później był czas na muzykę - zespół Miąższ, czegoś takiego to ja jeszcze chyba nie widziałam. Teksty dosadne i...proste np. o pełnym pęcherzu (tak, dobrze czytacie). Czysta energia i bardzo pozytywna, dająca chęć do życia. Możecie posłuchać sami i się przekonać. I tak oto spędziłam sobotni wieczór, ale była i też niedziela. Na spektakl wybrałam się stosunkowo późno bo o 22:00 i to do miejsca, w którym ciężko byłoby wyobrazić sobie przedstawienie. Club, w którym w czasie Euro wyświetlane były mecze, a w każdy czwartek odbywa się karaoke. Club Stodoła, bo taką nazwę nosi, do niedawna kojarzył mi się tylko właśnie z czwartkowym karaoke, ale teraz mam inne spojrzenie na to miejsce. Przedstawienie Teatru Remedium UJ Szklana menażeria było niezwykłe. Nie tylko na miejsce, w którym się go oglądało, ale za jego dosadność i perwersyjność. Nie było miejsca na obracanie niepoukładanej rzeczywistości w poukładaną i grzeczną. Przekleństwa pojawiały się w niemal w każdej wypowiedzi, a samo przedstawienie było dość wyuzdane, patrząc nawet przez pryzmat ubioru jednego z bohaterów, a także jednej ze scen, ale to chodziło. Po całokształcie mogę powiedzieć, że był to najlepszy speaktakl, który miałam okazję obejrzeć przy okazji Teatralnej Maszyny Pszczyna! Chciałabym, aby takich teatralnych festiwali było więcej, bo ogromną radością było to, że moje pragnienie teatru zostało, choć w części zaspokojone. Weekend jak najbardziej udany :)

* zamieszczony cytat pochodzi z oficjalnych ulotek Teatralnej Maszyny Pszczyna!, znajduję się on również w wydarzeniu na facebooku.

Komentarze

Popularne posty