X - men: Przeszłość, która nadejdzie (2014)
USA, WIELKA BRYTANIA | 2014
AKCJA, SCI - FI
REŻYSERIA: BRYAN SINGER
SCENARIUSZ: SIMON KINBERG
NA PODSTAWIE KOMIKSU MARVELA
Filmy o mutantach są jednymi z
moich ulubionych. Uwielbiam seriale animowane o X – menach, komiksy, a
początkowe filmy znam niemal na pamięć. „X – men: Przeszłość, która nadejdzie” była
filmem na, który czekałam w tym roku. Miałam wielkie oczekiwania co do niego i
byłam go bardzo ciekawa. Kilka dni temu, w końcu udało mi się ową produkcję
obejrzeć.
„X – men: Przeszłość, która
nadejdzie” zaczyna się w czasach, kiedy światem rządzi wojna, której
ofiarą padli mutanci. Stworzono w tym celu specjalne roboty, które mają
zdolność wykrywania genu X, odpowiedzialnego za super moce. Ginie coraz więcej
mutantów, ale i ludzi, którzy zdecydowali się im pomóc. Sytuacja jest coraz
bardziej beznadziejna i potrzeba
odwrócenia biegu czasu, aby do wojny nie doszło. Do lat 70. XX wieku wysłany
jest Wolverine, który jako jedyny jest w stanie przetrwać podróż w czasie. Musi
on odnaleźć Charlesa Xaviera, ale i Magneto i wspólnie muszą oni powstrzymać
Raven przed zabójstwem dr Bolivera Traska i złapania się w sidła pracowników
Traska. Misja Wolverine’a jest bardzo trudna, bo od jego powodzenia w
przeszłości zależą losy przyszłości.
Film już od samego początku
wciągał i nie sposób się było od niego oderwać. Historia, która została nam
przekazana w „X – men: Przeszłość, która nadejdzie” jest historią mi znaną
(po części), gdyż spotkałam się z takim naprawianiem przyszłości w przeszłości
już w serialu „Wolverine and The X – men”. Twórcy zapewnili fanom naprawdę
przyjemnie spędzone dwie godziny, bo nawet ich się nie odczuło, jednak parę
elementów rzuciło mi się w oczy i trochę ubodło, ale może to fakt mojego nie
zrozumienia niektórych wątków. Ubolewałam na faktem mało rozwiniętej postaci
Bishopa, którego trochę polubiłam w jednej z odsłon kreskówkowych. Z kolei bardzo podobały mi sentinele, które robiły wrażenie i widać, że były one dopracowane.
Quicksilver, nie wiem mam sympatię do tego mutanta |
Na uwagę w „X- men: Przeszłość, która
nadejdzie” zasługują efekty specjalne, które robią wrażenie, co jest
ogromnym plusem i atutem całego filmu. Warto było na tym film czekać i
obejrzeć. Dla mnie mogło by się więcej dziać także w przyszłości, ale to pewnie
rozłożyło by film na kolejne dwie godziny. Dla mnie fana X – menów produkcja
wyszła na plus, choć z pewnością po kilkunastu obejrzeniach mój entuzjazm
opadnie.
Film obejrzany w ramach wyzwania własnego: UMRĘ JAK NIE ZOBACZĘ
Komentarze
Prześlij komentarz
Przeczytałeś moją recenzję/post? Podziel się swoją opinią. Za każde pozostawione tutaj słowo z całego serducha dziękuję! :)