Aleksander Fredro - Śluby panieńskie

Za jakość zdjęcia przepraszam, małe kłopoty aparatowo - komputerowe.

Czasami przychodzi taki dzień, że zwyczajnie na świecie nie kręcą nas świeżutkie i pachnące tuszem książki, a przyciągają te liczące kilka, a czasem i kilkadziesiąt lat. Podniszczone, pachnące starością. Dawno temu przyniosłam do domu dramat, a właściwie to komedię Aleksandra Fredry i tak sobie leżała i czekała na właściwą porę i przyszła pora na „Śluby panieńskie”.


Z klasyką polemizować nie warto, a i trudno zarazem. Fredrę lubię i zawsze przyjemnie mi do niego wracać. Ze „Ślubami panieńskimi” spotkałam się fragmentarycznie w liceum i przyznać trzeba, że chciałam zapoznać się z całością, ale brakło czasu, a później i pamięci o tym, aby wypożyczyć czy kupić. Książka prawie przyszła do mnie sama, więc jak mogłam nie skorzystać z tej okazji.

W „Ślubach panieńskich”, których akcja rozgrywa się w pięciu aktach, pisanych wierszem spotykamy się z czwórką młodych ludzi: Gustawem i Albinem oraz Klarą i Anielą, poza nimi w komedii występują Pani Dobrójska, matka Anieli, u której notabene rozgrywa się akcja całego dramatu, Radost – stryj Gustawa oraz Jan. Klara i Aniela postanawiają złożyć śluby, że będą nienawidzić i nigdy nie poślubią żadnego mężczyzny. Gustaw, jednak postanawia pokrzyżować plany młodych kobiet i tworzy skuteczną intrygę, gdyż sam podkochuje się w Anieli, z kolei Albin głębokie uczucia żywi do Klary.

Po komedię Fredry sięgnęłam nie tylko z powodu ochoty sięgnięcia po klasykę, ale przede wszystkim, że potrzebowałam lekkiej i przyjemnej książki. Jak napisałam na początku nie będę polemizowała z klasyką polskiej literatury, ale o swoich odczuciach na temat samej lektury krótko się podzielę. „Śluby panieńskie” czytało mi się bardzo lekko i przyjemnie, śmiało mogę powiedzieć, że był to strzał w dziesiątkę. Chętnie powracałam do domku pani Dobrójskiej i wchodziłam w intrygi wymyślane przez bohaterów. Na pewno była to ciekawa alternatywa i odskocznia od nowych powieści, czytało się Fredrę po prostu inaczej, nie gorzej (co to to nie!).


Świadomie wybrałam „Śluby panieńskie” i bardzo się cieszę. Wiem z doświadczenia, że gdyby była to moja lektura obowiązkowa pewnie nie wywarłaby na mnie takiego wrażenia (choć, przecież wyjątki od reguły bywały, oj bywałyJ). Po lekturze nie mogę się wyzbyć przeświadczenia, że niektóre kobiety próbują w swoim życiu naśladować Anielę i Klarę. 

Komentarze

Popularne posty