L. Brooks-Dalton - Dzień dobry, północy
Samotność. Nikt z nas naprawdę nie wie, czym jest dopóki sam się z nią nie zetknie. Człowiek różnie na nią reaguje, czasami traci zmysły, a czasami odkrywa w sobie talent o jaki wcześniej siebie nie podejrzewał. Dzisiaj chciałabym Was zabrać w niesamowitą podróż i opowiedzieć o książce autorstwa Lily Brooks – Dalton „Dzień dobry, północy”.
„Dzień dobry, północy” to
debiutancka powieść autorki, która urodziła się i wychowała w południowym
Vermoncie. Aktualnie przemierza Amerykę Północą i pisze trzecią książkę. Jej debiutancka
powieść, o której dzisiaj mówimy mocno mnie zaintrygowała i nie mogłam doczekać
się jej lektury. Kiedy książka do mnie dotarła urzekła mnie piękna, migocząca
okładka. Tym bardziej zastanawiałam się, co może kryć w sobie tak niesamowicie
oprawiona powieść.
Augustine od wielu lat jest
badaczem i obserwatorem gwiazd. Przenosi się tylko pomiędzy coraz bardziej
odległymi placówkami. Pewnego dnia jego aktualne obserwatorium zostaje
ewakuowane, gdyż docierają tam informacje o katastrofie. Badacz zostaje sam w
wielkim obserwatorium. Kilkadziesiąt tysięcy kilometrów dalej statek kosmiczny
wraca z trudnej wyprawy na niezbadanych dotąd terenach kosmosu. Na jego
pokładzie znajduje się Sully. Rozdziały o Sully i Augustine wzajemnie się
przeplatają, co tworzy nam intrygującą i ciekawą całość. Co łączy Augustine i
Sully? Tego oczywiście Wam nie zdradzę.
„Dzień dobry, północy” to
książka nacechowana emocjami. To powieść, która zastanawia i zmusza do krótkiej
refleksji. Mogłoby się wydawać, że książka poruszająca temat, jakim jest
samotność, będzie nudna i ckliwa, jednak Lily Brooks – Dalton połączyła oba
wątki w takim sposób, iż od książki naprawdę trudno jest się oderwać. Pozornie
nic łączących bohaterów autorka przedstawiła w taki sposób, że czytelnik od
razu zauważa podobieństwa między nimi. Fabuła toczy się płynnie, co sprawia, że
książkę czyta się lekko i trudno się od niej oderwać. Czytając „Dzień
dobry, północy” nie można się nudzić, gdyż powieść ta wciąga, momentami
wzrusza, a nawet czasami powoduje na naszej twarzy uśmiech.
To niesamowita lektura, idealna
na zimowe wieczory z kubkiem ulubionego naparu. „Dzień dobry, północy” to
taka opowieść, w której każdy znajdzie coś innego. To taki rodzaj książki,
która dotyka naszego serca poruszając w nim to co ukryte i przed nami.
Bezapelacyjnie warto po nią sięgnąć.
Za możliwość przeczytania bardzo serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czarna
Owca
Komentarze
Prześlij komentarz
Przeczytałeś moją recenzję/post? Podziel się swoją opinią. Za każde pozostawione tutaj słowo z całego serducha dziękuję! :)