20 ulubionych książek: W obliczu...


Dzisiaj zaprezentuje książki w obliczu tragedii i bliskiego końca ludzkości. Dwie książki, które zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. Obie z nich czytałam z zapartym tchem.


„Pamiętaj, że są decyzje i zachowania, które ułatwiają relacje z innymi. Nie grasz w różne gry ani nie malujesz razem z dzieckiem, żeby pokazać swoją wyższość. Raczej postanawiasz się ograniczyć i w ten sposób wyrażasz szacunek dla drugiej osoby i łączącej was więzi. Nawet przegrywasz rywalizację, żeby okazać miłość. Nie chodzi o wygrywanie i przegrywanie, lecz o miłość i szacunek...”
Książka, którą czytałam po moim powrocie do domu z moich pierwszych rekolekcji. Rekolekcje dały mi dużo, a książka ta wiele wniosła do mojego życia. Chata opowiada historię mężczyzny, który żywi do siebie wyrzuty sumienia z powodu, że nie zdołał uchronić swojej córeczki przed porwaniem i prawdopodobnie bestialską śmiercią. Mężczyzna ten udaje się do chaty, w której znaleziono zakrwawioną sukienkę dziewczynki. Zasypia tam i przeżywa chwile, które doprowadzają do tego, iż Wielki Smutek jaki towarzyszył mu od lat odchodzi w niepamięć. Osoby z którymi spotkał się w chacie całkowicie odmieniają życie jego i rodziny.

„Ciemność wyolbrzymia lęki, kłamstwa i żale. Prawda jest taka, że są one bardziej cieniami niż rzeczywistością, więc w mroku wydają się większe. Kiedy do miejsc, gdzie w tobie żyją, dociera światło, zacznasz widzieć je takimi jakie są."

Tą książkę czytało się z zapartym tchem i musiała znaleźć się na liście moich ulubionych. Ukazuje ona relację człowiek - Bóg - człowiek w taki sposób, że sam Bóg staje się bliższy i czytelnikowi, ale nie jest to wyłącznie książka dla wierzących, gdyż ktoś zupełnie niewierzący może w niej znaleźć coś dla siebie, mimo że czytałam tę książkę już trzy lata temu, nadal pamiętam całą fabułę i to jakie wrażenie zrobiła na mnie powieść Younga, gdy tylko znajdę choć trochę czasu powrócę do niej.

Tymczasem link do pseudo-recenzji: (tutaj)

Intruza kupiłam sobie z pieniędzy, które dostałam na urodziny, ale nie mogłam przeczytać tej książki od razu. Odpychała mnie niechęć do autorki spowodowana tym, że nie przepadam za sagą Zmierzch (przeczytałam trzy części, obejrzałam Zmierzch, Księżyc w nowiu i Przed świtem cz.1, ale to nie dla mnie). Jednak skoro  książka trafiła na listę ulubionych, musiałam w końcu przełamać swoją niechęć. Intruz mnie zafascynował i całkowicie pochłonął. Powtórzę to, co napisałam już w mojej opinii na jej temat (tutaj), że nie warto szufladkować autora po jednej nielubianej książce, wiadomo nie zawsze jesteśmy w stanie sięgnąć po książkę w takich sytuacji, ale czasami możemy być przyjemnie zaskoczeni. Pamiętam, że miałam ostatnie strony Intruza  czytałam go z wypiekami na twarzy i nie mogłam ruszyć się z miejsca, gdyż tak bardzo zainteresowało mnie to, co miała do zaoferowania Stephenie Meyer w tej powieści. Według mnie ta książka jest o wiele bardziej warta uwagi, niż saga Zmierzch.
„Przez wszystkie te tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest miłość. Na ile jest sprawą ciała, a na ile umysłu? Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia? Dlaczego związki doskonałe się rozpadają, a te pozornie niemożliwie trwają w najlepsze? Ludzie nie znaleźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam. Miłość po prostu jest albo jej nie ma.”
Tak sobie teraz myślę, że do tej książki trzeba dojrzeć, wydaje mi się, że wtedy gdy ją kupiłam, nie byłam w stanie jej przeczytać, bo jej nie rozumiałam.


Komentarze

Popularne posty