Męskie Granie w Żywcu

1 września 2012 r., gdybym była uczniem, byłoby to cudowne zwieńczenie wakacji, ale i takkoncert Męskiego Grania w Żywcu, niesamowicie mi się podobał. Najbardziej czekałam na dwóch wykonawców, choć nie mówię, że nie byłam ciekawa innych. Acid Drinkers i Czesław Śpiewa, na tą dwójkę czekałam najbardziej, ale po kolei.

Nie będę się rozwijać na każdym wykonawcą Męskiego Grania, ale postaram się o każdym opowiedzieć, choć kilka słów. Koncert zaczął się o godzinie 18:00 od występu zespołu Bueno Bros grających muzykę elektroniczną, szczerze powiedziawszy nie przypadali mi do gustu. Podczas ich "grania" czekałam tylko jak skończą. Po nich przyszedł czas na ciekawie brzmiący zespół Jazzpospolita, w przeciwieństwie do poprzednika ich występ bardzo mi się podobał, a po zaprezentowane utwory na pewno sięgnę przy okazji pisania swoich opowiadań. A po nich Acid Drinkers, na których czekałam i się nie zawiodłam, grali krótko, za krótko, ale nasyciłam się głosem Titusa i brzmieniem gitar w zupełności - teraz tylko
marzę by pojechać na ich pełny koncert - gdy usłyszałam jak Titus zaczyna śpiewać/wrzeszczeć Hit the Road Jack po prostu zmiękły mi nogi, sto razy lepiej brzmi na żywo niż na płytach. Nie wszystkie piosenki, które chciałam usłyszeć usłyszałam, ale te, który były bardzo mi się podobały. Nie wspomnę już o wykonaniu piosenki Candy, którą zespół wykonał z Kasią Nosowską, która była N - I - E - S - A - M - O - W - I - T - A !
Podczas występu Acid Drinkers podobało mi się również jak pomimo tak krótkiego wystąpienia Titus złapał kontakt z publiką i praktycznie po każdej piosence pytał : "Pasuje?". ACID!!!
Po ostrych thrash - metalowych klimatach jakie zaserwował poznański zespół przyszła pora na klimaty nieco  odmienne - hip - hopowe -, a mianowicie na scenie Amfiteatru pod Grojcem wystąpił O.S.T.R. Tabasco, jednak o ich występie niewiele mogę powiedzieć. Po hip - hopowym odlocie zaprezentował sie Marek Dyjak, który miał ciekawy głos, jednakże nie do końca do gustu przypadły mi piosenki, które zaśpiewał. Następna była wywodząca się z Żywca - Monika Brodka, która pokazała nieco świeższe i żywsze spojrzenie na muzykę, jej kolorowy ubiór już sam wyzwał uśmiech na twarzy. Po Brodce na scenie pojawił się kolejny artysta, na którego czekałam - Czesław Śpiewa - i tu niestety trochę się zawiodłam, gdyż nie usłyszałam tych piosenek, które chciałam, choć pojawiła się jedna z moich ulubionych, czyli When The Boys meet the girls, wielki zawód sprawił mi głównie brak Fischikelli. Jednakże z miłą chęcią wybiorę się na koncert Czesława, żeby zobaczyć na co tak naprawdę go stać. Po Czesławie przyszedł czas na zespół Hey, który znam i nawet kilka piosenek lubię, ale nie tak, żeby być ich fanem. Ten występ rozpoczął się dość nietypowo, gdyż dwa dni wcześniej Kasia Nosowska obchodziła swoje urodziny, więc cały Amfiteatr zaśpiewał jej Sto lat, podczas występu nie zabrakło wzruszeń ze strony wokalistki, która nie mogła powstrzymać łez, gdy kolejni wykonawcy składali jej życzenia i cieszyli się, że mogą z nią śpiewać. Na zakończenie na scenie pojawili się wszyscy artyści i Kasia Nosowska wraz z Markiem Dyjakiem zaśpiewała piosenkę Ognia!

Wydanie tych 20 złoty + parę dodatkowych za bilet nie było zmarnowane i bardzo dobrze bawiłam się na koncercie w Żywcu, w głowie zostały wspomnienia. Miłe wspomnienia. 


Komentarze

Popularne posty