Mroczne cienie (2012)

Źródło: filmweb.pl
Tytuł oryginalny: Dark Shadows
Gatunek: Fantasy, Horror, Komedia
Rok premiery: 2012
Produkcja: USA
Scenariusz: Seth Graham - Smith
Reżyseria: Tim Burton



Do obejrzenia Mrocznych cieni przymierzałam się odkąd zobaczyłam w telewizji zwiastun filmu. Chciałam wybrać się na niego do kina, ale zabrakło mi czasu. Wiedziałam, że po Mroczne cienie sięgnę na pewno, gdyż filmy Tima Burtona bardzo lubię, ze względu na mój czarny humor. 

Mroczne cienie były ciekawym filmem, ale po raz kolejny przeszkodziła mi w nim gra Johnny'ego Deppa, nie darzę sympatią tego aktora, a filmy w których gra oglądam zawsze z innych powodów. Obsada filmu była dobra, ba, wyśmienita. Film zaczyna się od krótkiego przedstawienia historii, którą opowiada Barnabas Collins (Johnny Depp), który w 1752 roku wraz z rodziną przybywa z Liverpoolu do Ameryki, w celu rozpoczęcia rozpoczęcia nowego życia. Budują oni miasto Collinsport, a także okazały dom Collinswood. Młody Barnabas ma słabość do kobiet, łamie serce Angelique Bouchard (Eva Green), która okazuje się być czarownicą, zabija ona ukochaną Josette (Bella Heathcote) i przemienia Barnabasa w wampira, aby całe wieki cierpiał. Za sprawą Angelique również zostaje on zamknięty w trumnie na prawie 200 lat. Gdy powraca do Collinswood wygląda zupełnie inaczej, a rodzinny biznes również podupada. W Collinswood mieszkają Elizabeth Collins (Michelle Pfeiffer) wraz ze swoją córką Carolyn (Chloë Grace Moretz), również brat Liz - Roger Collins (Jonny Lee Miller) i jego syn David (Gulliver McGrath), który widzi swoją zmarłą matkę. Wraz z Collinsami mieszka również pani doktor Julia Hoffmann (Helena Bohnam Carter), która została sprowadzona do domu, aby pomóc małemu Davidowi. Do domu Collinsów przybywa również Victoria Winters (Bella Heathcote), która przybywa, aby zostać gubernatorów Davida.
Źródło: filmweb.pl



Po obejrzeniu tego filmu mam mieszane uczucia, byłam go ciekawa, a kiedy w końcu go obejrzałam czuję, że zostałam zawiedziona. Spodziewałam się czegoś innego. Nie mam na myśli tego, że film był beznadziejny i nie warty uwagi, bo warto go obejrzeć. Po obejrzeniu szczerze nie żałuję, że nie obejrzałam go w kinie, zmarnowałabym tylko pieniądze. Nie wyczułam w tym filmie nutki burtnowskiego kunsztu, który zaobserwowałam w innych filmach, choć widać, że był pomysł. Zauważyłam, że jest to film oparty na serialu Dana Curtisa o tym samym tytule. Nigdy wcześniej nie słyszałam o serialu, więc nie mogę porównać go z filmem Burtona. 

Źródło: filmweb.pl
Czas poświęcony na obejrzenie Mrocznych cieni z pewnością mogłam poświęcić na coś innego, aczkolwiek znalazło się w nim parę naprawdę dobrych scen. Podobało mi się ukazanie duchów w filmie, gdyż wyglądały tak jak wyglądać powinny, również ciekawe było pokazanie wiedźmy, która zaczęła się kruszyć jak upuszczona porcelanowa lalka. Dobrze też ukazany był wampir, był taki jaki powinien być, aczkolwiek trochę irracjonalne było dla mnie to, że wychodził na słońce w kapeluszu i okularach przeciwsłonecznych, czasem pod czarną parasolką. Wydaje mi się, że film ten przypadnie do gustu fanom wampirów oraz Johnny'ego Deppa, ja w tej w filmie nie dostałam tego co chciałam.

Komentarze

Popularne posty