C.R. Zafon - Pałac Północy
Pałac Północy to moja drugie spotkanie z twórczością Carlosa
Ruiza Zafona. Swoja przygodę z tym autorem rozpoczęłam od książki Światła Września, która bardzo przypadła mi do gustu. Pałac Północy, co prawda
jest bardzo zbliżony do Świateł Września, jednak od mojego spotkania z Zafonem minęło
już sporo czasu. Czas poświęcony na Pałac Północy był na pewno czasem dobrze spędzonym.
Akcja Pałacu Północy rozgrywa się w
Kalkucie - mieście przeklętym jak mówi o niej narrator opowieści. Wychowankowie
sierocińca St.Patrick maja swój klub Chowbar Society, na miejsce swoich spotkań
wybrali stary opuszczony budynek, który nazwali właśnie Pałacem Północy. Jako
wpisowe do przyjęcia do klubu musieli opowiedzieć jakaś historie związaną z ich
życiem lub niezwykle ciekawa. Obiecywali sobie również, ze będą pomagać sobie w
każdej sytuacji. Kiedy wiec chłopcy kończą szesnaście lat, a tym samym staja się
ludźmi dorosłymi przeszłość zaczyna upominać się o jednego z chłopców - Bena.
Okazuje się, ze przed szesnastoma laty jego babka z obawy o jego życie rozdzieliła
go od swojej siostry bliźniaczki, aby ochronić dzieci przed czyhającym na nich
Jahawalem.
Czytając Pałac Północy można było spodziewać się
wielu rzeczy. Książka budziła grozę, ale tez wyzwala emocje. Autor sprytnie wykorzystał
ludzkie słabości do napisania tej powieści, która napisana łatwym i
nieskomplikowanym językiem sprawiała, że nie sposób było się od niej oderwać. Choć
praktycznie od razu domyśliłam się i rozwikłam zagadkę, którą autor nam zgotował.
Nie przeszkodziło mi to jednak w odbiorze książki, a czytając ja naprawdę
dobrze spędziłam czas. Bardzo się cieszę, ze od mojego pierwszego spotkania z
Zafonem minęło tyle czasu, gdyż z tego, co przeczytałam owe książki są bardzo zbliżone
do siebie tematycznie, a także czytając tą. Akcja Pałacu Północy była wartka i
nie było momentów nudnych, książka od początku do końca wciągała, a to najważniejsze.
Podsumowując uważam, że Pałac Północy to lektura idealna na długie
jesienne wieczory. Ma w sobie coś, co przyciąga, a to lubię. Jakież było moje
zdziwienie, ze to już koniec. Mogę polecić te lekturę, gdyż czytając ja nie można
się nudzić.
Przeczytałam już "Światła września" oraz "Księcia Mgły" i nie ukrywam, iż irytowało mnie to duże podobieństwo pomiędzy obiema książkami. Pewnie taki był zamysł autora, ale wolałabym jednak, aby książki z tej serii posiadały więcej różnic... Niemniej "Pałac Północy" intryguje mnie i na pewno dam mu szansę za jakiś czas.
OdpowiedzUsuń"Książę Mgły" czeka na mnie na półce, więc też pewnie przeczytam go za jakiś czas. Teraz chciałabym gdzieś upolować jeszcze "Marinę" i może w końcu zabrać się za "Cień wiatru", który jest gdzieś ciągle w planach, ale zawsze jakaś inna książka wpada mi w dłonie.
UsuńMam zamiar wziąć się za Zafona już od dłuższego czasu :) Zobaczymy, kiedy w końcu mi sie uda, bo wydaje mi się, że warto :)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do wzięcia udziału w moim wyzwaniu - informacje u mnie na blogu :)
Polecam Zafona gorąco, bo naprawdę warto i już wchodzę na Twojego bloga i czytam o wyzwaniu :)
Usuń