Muzyczne upodobania #3


Dzisiaj będzie o zespole, którego w ostatnim czasie słucham bardzo dużo, jakoś tak tematyka ich piosenek idealnie łączy się z moim aktualnym nastrojem. Tematycznie łączy się on również z zespołem o którym mówiłam przy poprzednim wpisie z serii Muzyczne upodobania. Z tym zespołem wiąże się wiele ciekawych i zaskakujących treści. Jest on przykładem ewolucji w moim życiu i otwartości na inną muzykę. Dzisiaj pora na...

To co napiszę jest absurdalne, ale zrozumiałe. Zawsze tylko słuchałam Evanescence nie skupiając się szerzej na składzie zespołu i tego kiedy powstał. Wiedziałam tylko jak zowie się wokalistka, kojarzyłam utwory i chyba więcej mi do szczęścia nie potrzeba. Pozwólcie więc, że nie będę się tutaj zagłębiała w historię zespołu, jeśli kogoś interesuje odsyłam na przykład do Wikipedii

Z tym Evanescence to było i jest w sumie ciekawa historia. Kiedy zespół wydał swoją debiutancką płytę pod tytułem Fallen miałam jedenaście lat i interesowała mnie zupełnie inna muzyka, aż sama wolę o tym nie myśleć jaka. Ogromną popularnością w tym czasie cieszyła się piosenka Bring me to life, której szczerze nienawidziłam i irytowała mnie za każdym razem kiedy leciała w radiu (to były jeszcze czasy, kiedy radia słuchałam naprawdę dużo), a była puszczana często.

Po dokładnie czterech latach, kiedy tak szczerze nienawidziłam tego zespołu, a moja siostra wręcz przeciwnie bardzo często puszczała całą płytę Fallen, co doprowadzało mnie do szału, coś się zmieniło. W roku 2006 zespół wydał kolejną płytę The Open Door, a dla mnie samej przełomem było usłyszenie piosenki pod tytułem Good Enough, w której się po prostu zakochałam, jednakże nie byłam przekona do zespołu nadal. Dopiero jakiś czas później pokochałam płytę Fallen oraz pozostałe piosenki z The Open Door.


Co ciekawe piosenki Evanesence lubiłam stopniowo najpierw te bardziej znane, później te mniej, ale zawsze ten zespół towarzyszy mi w gorszych chwilach, czy po prostu bardziej melancholijnym czasie. Długo nie było słychać o tym zespole, ale w roku 2011 została wydana kolejna płyta pod tytułem Evanesence. Jej pierwszy singiel od samego początku przypadł mi do gustu i bardzo lubię go słuchać.

Album ten ma już nieco inny klimat, niż dwa poprzednie, ale każdą z płyt Evanescence lubię tak samo nie ma takiej, którą lubię bardziej, czy takiej, którą mniej. Są jednak piosenki, które są tymi naj, w zasadzie te trzy, które pojawiły się tutaj należą do tej grupy, ale nie tylko. Najbliższą memu sercu jest utwór Taking Over Me, który to za każdym razem wyzwala łzy w moich oczach. Nie mniej lubię znane My Immortal czy Going Under. Może i Evanescence nie jest zespołem, który lubię najbardziej, jednak należy on do tej grupy, która zawsze nazywana była: "Mam ochotę słucham", czasami słucham go w kółko, jak na przykład teraz przemieszując go piosenki pokroju Give me love a czasami wcale i tylko wysłuchuje jakieś piosenki, kiedy ustawię sobie losowe słuchanie na swoim telefonie czy komputerze.






Komentarze

Popularne posty