N. Roberts - Kwestia wyboru
![]() |
Książkę pożyczyłam koleżance jako, że zainteresowałam ją jej fabułą i nie zdążyłam zrobić zdjęcia (jak tylko książka wróci zamienię na zdjęcie, mam po prostu pomysł na nie). |
Nie sięgnęłabym po tę książkę,
gdyby nie wyzwanie w którym postanowiłam wziąć udział. Byłam bardzo wrogo i
wręcz negatywnie nastawiona na tę pozycję, choć z twórczością Nory Roberts
wcześniej się nie spotkałam. Romans to nie mój gatunek literacki, po prostu. Jak się okazało po kilkunastu stronach książka
wciągnęła mnie tak, że nie mogłam się od niej oderwać i choć przewidziałam co i
jak się potoczy już na samym początku, to podobała mi się cała
ta kryminalna otoczka, która się w Kwestii wyboru pojawiła.
Komisarz James Sladerman jest
policjantem w nowojorskim wydziale zabójstw, niespodziewanie jego przełożony
Charles Dodson wysyła do Connecitiut, gdzie miałby ochraniać jego chrześnicę
Jessicę Winslow, która to prowadzi sklep z antykami, gdzie jak podejrzewa FBI
prowadzony jest przemyt brylantów na światową skalę. Slade jest bardzo
negatywnie do całej sprawy, gdy przyjeżdża do domu Jessici od razu czuję, że ta
kobieta zwala go z nóg i czuje ogromne pożądanie widząc ją. Pragnie jej, ale
równocześnie nie chce.
Typowe romansidło z prostym
kryminalnym tłem. Pewnie gdyby nie to kryminalny wątek książka ta nie stałaby
się dla mnie, aż tak ciekawa. Muszę jednak powiedzieć, że Nora Roberts
stworzyła naprawdę świetną historię, w niesamowity sposób operowała językiem.
Był on prosty, przyziemny, ale każde słowo było dobrane z wielką starannością.
Książka bawiła i była naprawdę dobrą pozycją przed zbliżającą się sesją. Byłam
bardzo negatywnie nastawiona na tą pozycję jak już wspomniałam we wstępie,
jednak Nora Roberts bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Połączenie romansu i
kryminału bowiem bardzo mi odpowiada, choć książka była dla mnie przewidywalna
i od samego początku wiedziałam kto stoi za przemytem , a także również to jak
skończy się książka.
Cała jednak ta przewidywalna
otoczka nie popsuła mi książki, była mocno emocjonalna i prosta. Wszystko
działo się szybko, może za szybko i momentami wiało mi to nierealnością, ale
mimo wszystko bardzo podobała mi się „Kwestia wyboru”. Może nie jest to
wybitna literatura, ale czasami ma się po prostu taki moment, że chce się
przeczytać taką książkę. Czego nie podejrzewałam przed rozpoczęciem tejże
powieści, ale sięgnę po twórczość Nory Roberts w przyszłości. Nie
przypuszczałam, że zwyczajny romans może mnie tak omamić, ale to chyba kwestia
języka jakim autorka operuje. Tu idealnie sprawdza się przysłowie „kobieta zmienną jest”, idealna na zimowe
niekoniecznie zimne wieczory (patrzą na aurę za oknem), a także bezsenne noce
(które mi się niestety ostatnio zdarzają). W sam raz, jeśli chcemy sięgnąć po
coś na raz, inaczej „Kwestii wyboru” przeczytać się nie da. Miałam przeczytać jeden
rozdział, przeczytałam całą książkę.
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
Lubię Norę Roberts. Właśnie dlatego, że chociaż pisze banalne romanse, dodaje do nich nutkę kryminału i powstaje coś, co pochłania cały mój czas, bo po prostu nie mogę przestać czytać. Pewnie z czasem i po tę książkę sięgnę.
OdpowiedzUsuńW między czasie zapraszam do siebie na rozdawajkę, gdzie do wygrania są właśnie książki Roberts.
No właśnie rozdawajka stwierdziłam, że się jednak skuszę, pomimo że początkowo nie chciałam(nie ma co szufladkować autora z góry). Dziękuję za zaproszenie! ;)
UsuńNic nie szkodzi :) Kryminał dodałam do listy styczniowej! :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń