Dallas Buyers Club (Witaj w klubie)
Tytuł polski: Witaj w klubie
Gatunek: Biograficzny, Dramat
Produkcja: USA
Reżyseria: Jean-Marc Vallée
Scenariusz: Craig Borten, Melisa Wallack
Lubię oglądać dramaty i
stosunkowo często po nie sięgam. Lubię, gdy poruszają one temat trudny.
Przypadek sprawił, że postanowiłam obejrzeć Dallas Buyers Club. Polski
tytuł, według mnie trochę nie trafny, która zapowiada coś zupełnie innego to Witaj
w klubie. Do obejrzenia tego filmu zachęciła mnie obsada, a także sam
problem, który się w nim pojawia.
Dallas Buyers Club jest
biografią mężczyzny, który ostro używał swojego życia. Pewnego dnia trafił do
szpitala, gdzie lekarze zdiagnozowali u niego obecność wirusa HIV. Początkowo
Ron Woodroof (Matthew McConaughey) nie chce wierzyć, że mógł zachorować na
AIDS, a kiedy lekarz mówi mu, że przeżyje zaledwie 30 dni życia mówi, że nic
jeszcze nie pokonało Rona Woodroofa i na pewno pomylili wyniki, a on przeżyje
znacznie dłużej. Na rynku farmaceutycznym pojawia się lek, który niweluje
objawy choroby, ale jest on w fazie eksperymentalnej, w którym biorą wybrane
osoby. Ron jednak nie poddaje się w zdobyciu leku. Kiedy trafia do szpitala na
wskutek wyczerpania poznaje transwestytę Rayona (Jared Leto), który bierze
udział w projekcie AZT. Kiedy Ron dowiaduje się, że serwowane pacjentom chorym
na AIDS AZT to trucizna, postanawia go więcej nie brać i dostaje szereg innych
leków na spory zapas. Rozpoczyna ich sprzedaż i tworzy klub, do pomocy
przychodzi mu właśnie Rayon. Ma na sobie federację lekarską i nagminnie łamie
prawo, ale on przecież chce pomóc sobie i innym. Ron przedłuża swoje życie i życie
innych, niwelując ich ból i objawy związane z AIDS.
Dallas Buyers Club
porusza temat trudny i ciężko nawet było
napisać mi tę opinię na jego temat. Oglądając ten film, którego akcja dzieje
się w latach 80. XX wieku, widzimy jak postrzegane jest jeszcze AIDS i
zauważamy różnice pomiędzy tym co było kiedyś, a tym co jest dziś. Choć wciąż
obawiamy się tej choroby, to mamy jednak większą świadomość jak można się nią
zarazić. W Dallas Buyers Club nie ma miejsca na łagodność, to produkcja
która od samego początku do ostatniej minuty wstrząsa. Jest oparta na faktach
autentycznych, co jeszcze potęguje wszystkie emocje, które towarzyszyły mi
podczas oglądania tego filmu. W jakiś sposób starałam się zrozumieć
determinację Rona, który chciał przedłużyć swoje życie stosując leki, które nie
były przebadane, ryzykował dla własnego (i nie tylko) zdrowia .
Wspomniałam na wstępie o obsadzie
filmu, która w jakimś stopniu mnie do tego filmu przyciągnęła. Oboje aktorów:
Matthew McConaughey – grający tutaj pierwsze skrzypce – i Jared Leto – grający rolę
mniejszą, ale nie nieważną – zasłużyli na uwagę. Kiedy produkcja się rozpoczęła
zupełnie nie poznałam pana McConaughey, mężczyzna w tym filmie był przeraźliwie
wychudzony, odpychał samym swoim byciem i wyglądem. Według mnie odnalazł się on
w roli cierpiącego na AIDS mężczyzny znakomicie, był wiarygodny, bo nie tylko
jego wychudzone do roli ciało wskazywało na to, że mamy do czynienia z bohaterem
cierpiącym na nieuleczalną chorobę. Zaś Jared Leto wcielający się w rolę Rayon,
również okazał się być nie do poznania. Przede wszystkim, że Rayon to
transwestyta, więc jest to rola na pół kobieca. Jared Leto idealnie odnalazł
się w roli kobiety uwięzionej w ciele mężczyzny, był on w swojej roli naprawdę
przekonujący, miał kobiece ruchy, zachowania i on także był w tym filmie nie do
poznania. Oboje z tych dwóch aktorów w pełni zasłużyli sobie na otrzymane
nagrody (Złoty Glob/Oscar).
Może nie porusza on tematu AIDS w
sposób doskonały, ale porusza temat, który wzbudza kontrowersje, że towarzystwa
farmaceutyczne nie chcą, aby inne leki, które gdzieś zostały wynalezione
wyparły te ich, które pozornie tylko leczą, a przy tym skazują setki ludzi na
pewną śmierć, bo lekarstwo zamiast leczyć zatruwa.
Dallas Buyers Club to
produkcja warta uwagi, ze względu na podjęty w niej temat, który dziś, jeśli
chodzi o politykę farmaceutów, jest wciąż
aktualny, bo istnieją na świecie leki, które zostały wynalezione i pomagają, a
nie są dopuszczone do ogólnego leczenia.
Nie widziałam filmu, ale dzięki Twojej recenzji na pewno to zrobię! Tym bardziej, że Jareda Leto uwielbiam nie tylko jako aktora, ale piosenkarza. Tytuł już sobie zapisałam, mam nadzieję, że film rzeczywiście jest tak dobry.
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja ;). Na mnie film zrobił wrażenie, a obejrzałam go, właśnie dlatego, że byłam ciekawa tego jak Jared zagrał transwestytę. Wybierasz się może na koncert?
UsuńZawsze sobie obiecuję, że obejrzę przynajmniej jeden film tygodniowo, ale rzadko to się sprawdza - czasu jak na lekarstwo :(
OdpowiedzUsuńOj znam to znam :(, ja też tak sobie mówię i często oglądam filmy w sobotnie wieczory, ale ostatnio też mi to nie wyszło. Niemniej zachęcam do obejrzenia tego filmu, naprawdę warto ;)
Usuń