Misery (1990)

USA | 1990
THRILLER
REŻYSERIA: ROB REINER
SCENARIUSZ: WILLIAM GOLDMAN
NA PODSTAWIE POWIEŚCI STEPHENA KINGA


UWAGA! RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY! UWAGA!

Jak zdążyliście już pewno zauważyć, mam taki nawyk, że po obejrzeniu książki, która wywarła na mnie pozytywne wrażenie, zabieram się niemal od razu za ekranizację. Stało się tak i również z „Misery”, której recenzje mogliście przeczytać przed kilkoma dniami.


Paul Sheldon właśnie skończył swoją najnowszą książkę i śpieszy na spotkanie z wydawcą. Nie spodziewa się jednak zamieci śnieżnej, która doprowadza do wypadku pisarza. Ratuje go Annie Wilkes, była pielęgniarka opatruje jego rany. Koszmar autora zaczyna się w momencie, kiedy jego opiekunka wraca z najnowszą powieścią o Misery Chastain.

Z ekranizacjami w moim przypadku bywa różnie, jedne przypadają mi do gustu bardziej, a inne mniej. Rzadko się zdarza, żebym przyznała, że filmowa wersja zachwyca mnie dogłębnie. „Misery”, choć w jakimś stopniu odbiegała od książkowego pierwowzoru, to jednak była filmem dobrze zrealizowanym i przyjemnym w odbiorze. Produkcje dobrze się oglądało, ale całość nie wywarła na mnie takiego wrażenia jak książka. W sumie tylko dwa wydarzenia zapadły mi szczególnie w pamięć, a mianowicie zmiażdżenie stóp Paulowi przez Annie oraz zamknięcie Paula w piwnicy i znalezienie go przez Bustera (choć wersja książkowa była bardziej przerażająca).


Zajmując się bohaterami, Annie z filmowej wersji była mało przerażająca, choć z pewnością i takiej nie chciałabym spotkać w swoim życiu. Zagranie osoby chorej psychicznie nie jest łatwym zadaniem, ale Kathy Bates porodziła sobie z tą rolą. Paula wyobrażałam sobie inaczej, podobnie jak Annie, jednakże James Caan jakoś się ledwo, bo ledwo zawarł w tym moich wyobrażeniowym świecie, a do jego gry nie mogę się doczepić.


Film jest dobry, ale bardziej zachwyca tego, który książki nie czytał [wiem z autopsji, pozdrowienia dla D.]. Książka wywarła na mnie niesamowite wrażenie, sprawiła, że bałam się ze spokojem zasnąć, a ekranizacja nie wzbudziła żadnych szczególnych emocji, choć we wspomnianej wcześniej scenie odwróciłam wzrok, nie ze strachu, a bólu. Niemniej polecam ten film, gdyż warto go obejrzeć.

Komentarze

  1. Chętnie zapiszę sobie ten film w zakładce i zobaczę przy okazji następnego wieczoru. Jesienią dużo filmów oglądam, dlatego każde polecenie jest dla mnie szczególnie cenne.
    Wczoraj oglądałam bardzo dobry thriller "Połączenie". Wkrótce recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniała książka i świetny film. Chyba go sobie powtórnie obejrzę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Przeczytałeś moją recenzję/post? Podziel się swoją opinią. Za każde pozostawione tutaj słowo z całego serducha dziękuję! :)

Popularne posty