Joyce Maynard - Ostatni dzień lata


Znienacka w naszym życiu może zmienić się wszystko. Uporządkowany pozornie świat może zmienić jedno spotkanie. Sytuacja może zmienić się poprzez jedno słowo, już na zawsze. Każdy chyba wie o czym mówię, bo przecież są chwile, które przewracają nasz świat do góry nogami i sprawiają, że nic już nie będzie takie jak kiedyś. Zwracam na to uwagę ze względu na książkę o jakiej chciałam dzisiaj opowiedzieć, a mianowicie „Ostatnim dniu lata” Joyce Maynard.


Nie czytałam nigdzie opisu książki, nie czytałam żadnej recenzji, ale kiedy zobaczyłam „Ostatni dzień lata” jako możliwość wyboru w rozdawajcie na Książkowych Wyliczankach poczułam, że to książka dla mnie i właśnie takiej powieści potrzebuje. Nie spotkałam się wcześniej z twórczością autorki, ale do lektury przystąpiłam bardzo chętnie. Zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać, po opisie stwierdziłam, że nie będzie to typowy romans, co mnie ucieszyło.

Całą historię poznajemy przez pryzmat chłopca, wchodzącego dopiero w nastoletnie życie, Henry’ego, który mieszka ze swoją matką w małym miasteczku Holton Mills. Henry nie ma łatwego życia, mieszka z matką, która praktycznie nie wychodzi z domu, musi, choć nie do końca chce spotykać się ze swoim ojcem i jego nową żoną. We wrześniowy weekend, tuż przed rozpoczęciem zajęć w szkole, spotyka w sklepie mężczyznę, który przedstawia mu się imieniem Frank – mężczyznę, którego życie mocno poturbowało i dało w kość. Wspólnie z matką zabierają Franka do domu, nie wiedzą kim jest, ale wiedzą, że potrzebuje pomocy. Pojawienie się Franka na wrześniowy weekend w domu Henry’ego i jego mamy przyniesie wiele zmian i konsekwencji.

„Ostatni dzień lata” już od pierwszej chwili wzbudził we mnie wiele emocji, przede wszystkim, że cała opowieść opowiadana była oczami trzynastolatka, który był tylko obserwatorem głównych zdarzeń. Niezwykle podobało mi się właśnie to, że to właśnie Henry zaznajamiał nas z historią, gdyż w jego słowach miłość, zaufanie wydawało się lekkie i prawdziwe i rzeczywiście widziało się, że nie jest to bezstronne. Choć całość czyta się dosyć lekko, to jednak nie porusza się tutaj tematu lekkiego, bowiem z zaufaniem jest współcześnie ciężko. Bohaterowie tej książki nie tylko zaufali, ale też pozwolili sobie na poznanie drugiego punktu widzenia. Niewątpliwie ciężko jest nam pomóc osobie, której nie znamy, a tym bardziej zabrać ją do własnego domu. Henry i jego mama to uczynili, a w zamian dostali więcej, niż oczekiwali.

Wciągnęłam się od pierwszej strony, była to książka piękna i mądra. Nie podejrzewałabym, że „Ostatni dzień lata” okaże się tak wspaniałą i wartościową lekturą. Nie żałuję, że się na nią skusiłam, bowiem otrzymałam powieść, której w danej chwili potrzebowałam, która nadaje się na czytanie w każdym momencie. Wiem, że jeżeli kiedyś będę miała okazję przeczytać inne dzieło Joyce Maynard z pewnością sięgnę, bowiem „Ostatni dzień lata” mnie zachwycił.

Książka wygrana w konkursie/rozdawajcie na Książkowe Wyliczanki.


Komentarze

Popularne posty