Nie lubię poniedziałku (1971)


KOMEDIA OBYCZAJOWA
POLSKA | 1971
REŻYSERIA I SCENARIUSZ: TADEUSZ CHMIELEWSKI

Nie lubię poniedziałku! Serio, nie dlatego, że to początek tygodnia i tak dalej, ale osobiste względy na to wpływają. Jednak poniedziałek jest najmniej lubianym dniem tygodnia właśnie. Wiążę się to z tym, że trzeba po weekendzie wrócić do pracy, szkoły. Poniedziałki bywają również pechowe, o czym zapewnia nas polska komedia o tytule „Nie lubię poniedziałku”.


Mój D. wziął sobie za cel zaznajomić mnie z polskim kinem, dlatego też oglądając razem jakiś film wybieramy polskie produkcje. Nie będę ukrywała, że głownie komedie, i te nowsze i te starsze. Dlatego też wybór padł na „Nie lubię poniedziałku”, które bardzo mi się podobało i rozbawiło niemal do łez, ale po kolei.

Do Warszawy przylatuje przedsiębiorca z Włoch, którego od momentu przylotu prześladuje pech. Mija się z osobami, które mają go odebrać, wpada przez pomyłkę do Biura Matrymonialnego. W tym samym momencie w Warszawie pojawia się zaopatrzeniowiec Zygmunt Bączyk z Sulęcic, który poszukuje pewnej części, od razu trafia on na taksówkarza, który odjeżdża mu, zanim ten wsiada do taksówki. Choć główna akcja filmu opiera się na Francesco Romanellim, to jednak wszystkie występujące w filmie postacie w którymś momencie z nim spotykają.

Co tu dużo mówić, to bardzo dobra komedia! „Nie lubię poniedziałku” to całkiem sprawne, przyjemne i zarazem lekkie kino, które nie wymaga od widza zbyt wielkiego skupienia. Niemal od początku filmu na twarzy pojawia się uśmiech, który nie znika do końca seansu. Już wiem, że to film, do którego będę wracała, bo rzadko trafiam na komedie, które naprawdę mnie bawią. A fakt, że to produkcja polska cieszy jeszcze bardziej.

„Nie lubię poniedziałku” to produkcja z czasów komunizmu, a podobała mi się bardziej, aniżeli nie jeden nowoczesny film. Proste zdjęcia, minimalizm i kultura, ale to wszystko tworzy bardzo dobry film. To na pewno perełka polskiej kinematografii (wg mojej opinii, ale co ja znam się na filmach). Zaciekawiła i zaintrygowała mnie postać Francesco Romanelli’ego, którego grał Polak – Kazimierz Witkiewicz – gdyby  nie to, że przed seansem oglądałam co to za film na filmwebie pewno bym się nie zorientowała. Był znakomity i całkowicie przekonujący w swojej roli, myślę, że nie jeden dał się oszukać. W filmie wystąpił, także Bohdan Łazuka, który grał samego siebie, a jego rola był zabawnym przerywnikiem całej akcji, nie mogłam tego elementu nie zaznaczyć, gdyż dosyć mocno zapadł mi w pamięci.


Jeśli miałabym polecić jakiś polski film do obejrzenia, a tym bardziej komedię, to bez wahania odpowiem „Nie lubię poniedziałku”. Dawno, naprawdę dawno nie oglądałam polskiej komedii, która wywołała prawdziwy uśmiech, aniżeli ten sztucznie wymuszony. Polecam, warto!

Komentarze

Popularne posty