William Wharton - Stado


Każdy z nas posiada kogoś, kogo uważamy za element swojego życia i razem tworzymy coś w rodzaju stada. Każdy, choć raz musiał spotkać osobę, która próbowała dołączyć się do grupy, ale nie bardzo część nie chce jej zaakceptować. Przypominacie sobie takie sytuacje? Dzisiaj będzie o książce pod tytułem „Stado” Williama Whartona, książka którą przyniosłam z półki „Podaj dalej” miejscowej biblioteki, czy żałuję?

„W sercach niektórych ludzi można znaleźć i rekiny, i lwy, i trygony. Musisz nauczyć się ich rozpoznawać i trzymać się od nich z daleka, bo inaczej mogą cię skrzywdzić.”/str.214/


Nigdy wcześniej nie spotkałam się z twórczością Williama Whartona, ale z chęcią nadrobię swoje braki. „Stado” wzięłam bez zawahania, czy było tej decyzji żałuję czy może jednak nie, dowiecie się w dalszej części recenzji. Bardzo żałuję, że nie miałam okazji wcześniej zapoznać się z twórczością tego autora, jednakże lepiej późno niż wcale, prawda?

Historia przedstawiona w „Stadzie” prowadzona jest dwutorowo – a ja bardzo to lubię – z jednej strony poznajemy wydarzenia oczami chłopca Dickiego żyjącego skromnie z rodzicami i młodszą siostrą Laurie. Z tej narracji zauważamy, jakie wartości niesie dla siebie samej, ale i dla innych rodzina. Jak ważne są poprawne stosunki pomiędzy mężem i żoną, ale także rodzicami i dziećmi. Druga narracja opisuje najpierw życie chłopaka, który od wczesnych lat musiał pracować na utrzymanie farmy rodziców, potem dorosłego mężczyzny, który szukając swojej drogi w życiu imał się różnych zajęć. Tu z kolei ważna jest odpowiedzialność, której nie brakowało również i w pierwszej narracji, ale tutaj zauważyłam ją bardziej oraz oddanie.

Wiem o tym doskonale, że gdyby tylko pozwolił mi na to czas i moje lepsze zorganizowanie potrafiłbym przeczytać tę książkę w jeden wieczór. Ukazana fabuła zachęciła mnie z kolei powodów, przede wszystkim, że prowadzona była dwutorowo i czytelnik nie wiedział, kiedy te dwa światy się ze sobą zderzą, a przecież miały. Po drugie bohaterowie byli dla mnie wiarygodni, szczególnie, odczuwałam to w trakcie narracji Dickiego. Całość czytało się lekko, choć nie była to łatwa do „ugryzienia” powieść. Przypadł mi do gustu także język, jakim posługiwał się autor, co zachęca mnie do sięgnięcia po inne tytuły.


Ze swojej strony mogę polecić „Stado”, bo według mnie, każdy znajdzie w niej coś dla siebie, w zależności od tego co w nim siedzi i o czym marzy, czy myśli. Wiem, że mogę to śmiało powiedzieć, że było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Williama Whartona, ale na pewno nie ostatnie. Spędziłam przy tej książce naprawdę dobrze czas i wierzę, że Tobie również się spodoba, więc życzę przyjemnej lektury.

Komentarze

Popularne posty