Brooke Davis - Zgubiono znaleziono

Śmierć dotknie każdego z nas, to nieuniknione. Niekiedy jest tak, że zarówno dzieciom jak i dorosłym trudno jest pogodzić się ze śmiercią swoich bliskich. Szczególnie dzieci, które nie rozumieją czym jest śmierć szukają odpowiedzi na nurtujące je pytania, a my dorośli niejednokrotnie sami nie potrafimy wytłumaczyć dziecku, dlaczego tak jest. Dzisiaj chciałabym opowiedzieć o książce, o której tak naprawdę nie wiem co myśleć, a jest to „Zgubiono znaleziono” Brooke Davis.


„Zgubiono znaleziono” to pierwsza „pełnowymiarowa” powieść autorki, która została napisana przez nią po przedwczesnej śmierci matki. Można powiedzieć, że to jej swoisty debiut, czy udany? O tym przekonacie się nieco dalej.

Millie Bird to bystra i ciekawa świata siedmiolatka. Z tego powodu, iż zauważa, że wokół niej wiele istnień się kończy postanawia założyć „Księgę Nieżyłków”, gdzie zapisuje wszystkie zmarłe istoty, od much na człowieku kończąc. Pewnego dnia jej rodzinę spotyka tragedia i Millie postanawia wyruszyć w podróż, jej towarzyszami stanie się dwóch staruszków: Agatha i Karl, którzy pomimo swojego sędziwego wieku starają się pomoc dziewczynce.

Miałam bardzo duże oczekiwania wobec tej książki i po dłuższym zastanowieniu nie mogę powiedzieć, że się zawiodłam. Jednak z drugiej strony nie nastąpił także efekt „wow”. Przyjęłam książkę spokojnie bez większych fajerwerków. Prawdę mówiąc treści przeczytane na łamach „Zgubiono znaleziono” dochodzą do mnie z opóźnieniem. Jedno mogę powiedzieć na pewno czas poświęcony na lekturę książki Brooke Davis nie był czasem zmarnowanym. Powieść te potrafiła rozbawić, a także niekiedy wzruszyć. Czytając niejednokrotnie się uśmiałam, a były i momenty, kiedy uśmiech schodził z mojej twarzy i prawie gościły na niej łzy. „Zgubiono znaleziono”  towarzyszyło mi w podróży, w trakcie przerwy na kawę i w każdej sytuacji sprawiało, że nie sposób było się od niej oderwać. Po prostu było się ciekawym tego co dalej przydarzy się Millie, co wymyśli i jak znajdzie sposób na wyjście z beznadziejnej sytuacji.

Opowieść była snuta w taki, że wiedziano tylko tyle, ile wiedziała Millie. Patrzyło się na się na świat jej oczami, opcjonalnie Agathy i Karla. W przypadku tej książki taki zabieg bardzo mi się spodobał i dzięki temu lepiej rozumiałam cały świat Millie. „Zgubiono znaleziono” czytało się naprawdę przyjemnie, choć nie można powiedzieć, iż jest to łatwa książka. To jednak z takich powieści, które zapadają w pamięć i do których się wraca przynajmniej myślami. Idealna na długie jesienne wieczory i krótsze czy dłuższe podróże.


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.

Komentarze

Popularne posty