Z życia wzięte #1: Telefony


Z życia wzięte będzie serią, w której poruszać będę różne tematy, które przydarzyć się mogą każdemu. Seria oczywiście nie będzie regularna, miałam ja w planach już jakiś czas, ale dopiero od niedawna przydarzyła mi się historia, która idealnie wpiszę się na pierwszy wpis z cyklu.

Wielu z nas korzysta z pewnego portalu z niebieskim logiem. Różnie go wykorzystujemy do celów własnych jak komunikacja ze znajomymi, grupami ze studiów/pracy lub też do promocji bloga (jak wielu z nas blogerów) czy też własnych działalności. Historia, którą postanowiłam Wam opowiedzieć wiąże się z ostatnią przywołaną przez mnie możliwością wykorzystania tego portalu. 


Początek miał miejsce w czerwcu, kiedy po wielu trudnościach obroniłam swój fotograficzny dyplom i pełna zapału postanowiłam nie robić zdjęć tylko z pasji, ale też nie co na swojej pasji zarobić. Jako, że swojej własnej strony tak prawdziwie dopieszczonej jeszcze nie posiadam to całość skupiałam na tym portalu zaczynającym się na f... Podałam tam numer telefonu, swój prywatny, którego w swoim prywatnym profilu nie udostępniam (a ta informacja będzie kluczowa w dalszej części tekstu). Myślałam nad sprawieniem numeru odpowiadającego wyłącznie za obsługę zleceń, ale uznałam, że po co robić sobie pod górkę i ponosić dodatkowe koszty. I jakże tutaj moje myślenie było błędne. Nic się nie działo, do czasu...

W pewien grudniowy piątek dostałam telefon, a że nie zdążyłam odebrać napisałam sms. Bezskutecznie. Brak odpowiedzi, zaczął rodzić wątpliwości. Pomyślałam, że to pewnie jakaś oferta z pokazem garnków lub tego typu spraw, telefon zarejestrowany jest na moją mamę, więc takie telefony zdarzają się naprawdę często. Musiałam poczekać do nowego tygodnia, aby przekonać się jak bardzo się myliłam, w poniedziałek bowiem znów otrzymałam telefon i odebrałam, myśląc, że to jeden z pracodawców, do którego wysyłałam CV lub potencjalny klient. Niestety nie było to ani jedno, ani drugie. A kto był? Pewna natrętna firma, nie szukająca kontaktu ze mną, a osobą w pewnym stopniu ze mną prawie spowinowaconą. Wydzwaniała, bo na jednym telefonie się nie skończyło, do momentu kiedy pełna złości powiedziałam, że im nie pomogę i się rozłączyłam. Dzwonili z różnych numerów, bo po każdym połączeniu blokowałam numery. Przy jednym z telefonów zadałam proste pytanie: A mogę wiedzieć skąd mają Państwo mój numer? Nawet nie wyobrażacie sobie co zaczęło się ze mną dziać, kiedy padła odpowiedź ze strony fotograficznej. Numer pojawił się, aby potencjalni klienci kontaktowali się ze mną za pośrednictwem telefonu, a nie wiadomości na portalu z niebieskim logo. Na całe szczęście sprawa ucichła, a ja mam nauczkę, że nie warto udostępniać swoich danych zbyt powszechnie w sieci, no ale kto by się spodziewał, prawda?

Inna historia miała miejsce już dawno, wiecie jako nastolatka miała dwa numery telefonu z dwóch różnych sieci. Ten drugi z reguły podawałam w ogłoszeniach na portalach ogłoszeniowych, kiedy chciałam coś sprzedać. Później coraz mniej z numeru korzystałam, ale gdzieś tam pozostał. Pewnego letniego dnia zadzwonił nieznany mi numer, a że mam zwyczaj takie odbierać, bo nigdy nie wiesz kto i po co dzwoni. Od razu usłyszałam : Dzień dobry, czy ta oferta łóżka z materacem jest nadal aktualna?. Tłumaczenie, że nie sprzedaje łóżka z materacem i w numerze musiała być pomyłka było żmudne, po kilkunastu telefonach w ciągu kilku dniach już nie potrafiłam odbierać telefonu, więc dawałam swój aparat rożnym osobom. Równolegle pytano mnie w sprawie złotej rączki do pensjonatu, tu tłumaczenie było jeszcze trudniejsze. Jakieś pół roku później, kiedy numer przeszedł w ręce mojej mamy, mama zadzwoniła mi z pytaniem czy mam jakiś apartament w Chorzowie. No cóż...

Czy Wam zdarzyły się podobne sytuacje? Napiszcie w komentarzach.

Komentarze

Popularne posty