Piotr Grzegorz Michalik - Podmiejskim do Indian. Reportaże z Meksyku.
Nie często sięgam po literaturę
faktu, czy tam podróżniczą. Jednak kiedy decyduje się przeczytać tego typu
książkę mój wybór zawsze jest mocno wyselekcjonowany. Długo wahałam się nad przeczytaniem
„Podmiejskim
do Indian. Reportaże z Meksyku” Piotra Grzegorza Michalika, w końcu
jednak się zdecydowałam. Czy było warto? O tym przeczytacie w tej recenzji.
Meksyk fascynuje mnie już od
jakiegoś czasu, stąd też mój pomysł na zapoznanie się z książka pana Michalika.
Byłam bardzo podekscytowana na myśl o rozpoczęciu tej książki. Zawsze, kiedy
mam w rękach reportaże z podróż do różnych odległych krajów odczuwa lekkie
podekscytowanie. W końcu nastąpił ten moment, kiedy rozpoczęłam lekturę i jak…
o tym już za chwilę.
Autor podzielił książkę na kilka
reportaży (zresztą jak sama nazwa wskazuje), które pomimo różnorodnej tematyki,
łatwiejszej i trudniejszej, czyta się lekko i przyjemnie. Ukazuje on wierzenia
Indian, ciekawe zjawiska czy tłumaczy pewne zachowanie meksykańskiego
społeczeństwa. Mnie szczególnie zaintrygował pierwszy reportaż o Santa Muerte [
Świętej Śmierci] do której wielu mieszkańców Meksyku modli się, jak do Matki
Boskiej z Gaudalupe. Każdy reportaż był inny, choć czasami wątki zaprezentowane
w poprzednim można było odnaleźć w następnych.
„Podmiejskim do Indian…” to
niegruba książka, która zaciekawia od pierwszego zdania. Każdy reportaż
sprawia, że przecieramy oczy ze zdumienia [no dobra ja tak robiłam] i czytamy z
wypiekami na twarzy. Jedno jest pewne czytając „Podmiejskim do Indian…” pogłębiłam
swoją wiedzę na temat kraju, który mnie fascynuje, a wątpię, że kiedykolwiek
zobaczę na żywo ziemię meksykańską, uśmiałam się w niektórych momentach, ale
czasami i przeraziłam. Całość dopełniona była fotografiami, bez których żaden reportaż
nie może się obejść [przynajmniej w moim mniemaniu]. Załączone zdjęcia
ukazywały nam za pomocą obrazu te wszystkie zjawiska, które Meksykowi obecne
nie są, a nam mogą wydawać się egzotyczne i nie raz absurdalne. Już sama
okładka zachęca, aby otworzyć książkę do jej przeczytania, a ja naprawdę rzadko
zwracam uwagę na okładki.
Nie oczekiwałam fajerwerków,
jedynie drobnej wiedzy przedstawionej w jasny i czytelny sposób. I właśnie to
otrzymałam, bowiem reportaże Piotra Michalika czytało się swobodnie, gdyż nie
operował on naukowym językiem, ale opowiadał wszystko po ludzku. Warto wybrać
się „Podmiejskim
do Indian…” i przeczytać te pełne emocji reportaże. Ze swojego miejsca
przy oknie polecam.
Za możliwość zapoznania się z książką bardzo serdecznie dziękuję
Wydawnictwu Czarna Owca.
Komentarze
Prześlij komentarz
Przeczytałeś moją recenzję/post? Podziel się swoją opinią. Za każde pozostawione tutaj słowo z całego serducha dziękuję! :)