Joanne Kathleen Rowling - Baśnie barda Beedle'a
Każdy z nas lubi baśnie, chyba
już kiedyś pisałam podobne słowa. Każdy z nas, przynajmniej słyszał o Harry’m
Potterze, a kto nie słyszał niech żałuję. W moim przypadku to seria, która
mocno ukształtowała mnie czytelniczo, ale wcale nie była tą, dzięki której
teraz czytam. Ciekawa zawsze byłam jakie inne baśnie kryją się w „Baśniach
Barda Beedle’a”, której jedną poznać mogliśmy w trakcie czytania „Insygniów
śmierci”. Nadszedł czas, kiedy mogłam się o tym przekonać.
Pojawienie się pierwszego wydania
najzwyczajniej w świecie przespałam. Kiedy zorientowałam się, że jakiekolwiek
książki związane bezpośrednio z tematyką Harry’ego Pottera wyszły, ich ceny
sięgały już często 100 zł za egzemplarz, może i jestem książkoholikiem, ale
umiem znaleźć umiar, więc po prostu po cichu liczyłam, że kiedyś jeszcze
wyjdzie wznowienie. Ku mojej wielkiej radości doczekałam się. Zamówiłam „Baśnie
Barda Beedle’a” i z ogromną przyjemnością rozpoczęłam lekturę (no
rozpoczęliśmy).
W książce znajdziemy 5 baśni
prosto ze świata czarodziejów, całość poprzedzona jest wstępem autorki, czyli
J.K. Rowling, gdzie opowiada nam nieco więcej na temat zbioru baśni. Czytając „Baśnie
barda Beedle’a” przenosimy się do innego, magicznego świata, poznajemy
opowieści, które tak jak i te znane nam z dzieciństwa są pełne niesamowitych
zdarzeń, ale zasadniczo nie kończą się tak jak te „nasze baśnie”, nie kończą
się słynnym „…i żyli długo i szczęśliwe”. Jak to w baśniach bywa, i tutaj
najmłodsi mają się czegoś nauczyć, stąd też „Baśnie barda Beedle’a” pełne
są przestróg dla młodych czarodziei.
Czytając, ów zbiór nie można
oprzeć się wrażeniu, iż owe baśnie są podobne do nam znanych (np. braci Grimm)
z tym wyjątkiem, że ich głównymi bohaterami są czarodzieje i magia nie jest
czymś fantastycznym, a całkiem normalnym. Nie można jednak ukryć tego, iż „Baśnie
barda Beedle’a” czyta się z ogromną przyjemnością. Niezwykle przyjemnie
było poznać zbiór opowiastek, który w ostatniej części Harry’ego Pottera
odegrał nie małą rolę (jedna z baśni). Z baśni możemy się bardzo dużo nauczyć,
a dokładniej nie my dorośli, tylko nasi najmłodsi. Najbardziej zaskoczyła i
przeraziła baśń o „Włochatym sercu czarodzieja”, które okazało się nie tylko
okrutne, ale przede wszystkim niesamowicie smutne. To co jeszcze wyróżnia „Baśnie
barda Beedle’a” od „naszych” baśni to niesamowite okrucieństwo, które
niejednokrotnie w nam znanych opowiastkach jest nieco łagodzone.
Zmierzając ku końcowi trzeba
przyznać, że warto sięgnąć po „Baśnie barda Beedle’a”, choć to
oczywiście nie jest książka, która zachwyci każdego. Ktoś kto zupełnie nie miał
styczności z serią o Harry’m Potterze (jest ktoś taki w ogóle?) może być
rozczarowany albo wręcz zaskoczony treścią znajdującą się w owym zbiorze. Z
drugiej jednak strony „Baśnie barda Beedle’a” mogą być też
dobrą alternatywą do czytania dzieciom zamiast „Kopciuszka” czy innej baśni.
Mnie czytało się „Baśnie barda Beedle’a” bardzo przyjemnie i z całą pewnością
niejednokrotnie jeszcze do nich powrócę. Zaletą takich krótkich form jest to,
iż zawsze możemy powracać do ulubionego opowiadania wiele razy. Cóż, to
pozycja, którą warto mieć na półce, pozycja ciekawa i niezwykle pouczająca.
Komentarze
Prześlij komentarz
Przeczytałeś moją recenzję/post? Podziel się swoją opinią. Za każde pozostawione tutaj słowo z całego serducha dziękuję! :)