Co mi w duszy gra: Anatom "Atomistyka"


Dzisiaj nie będzie o książce, nie będzie to też typowa recenzja, bo od premiery minęło już niemalże pół roku. O albumach muzycznych piszę rzadko, więc wybaczcie mi wszystkie możliwe niedociągnięcia. 


W moim przypadku rap był gatunkiem, który wybrzmiewał w moich głośnikach poprzez konkretne utwory, nigdy nie był tym wiodącym. Zaczęło zmieniać się to w 2015 roku za sprawą mojego męża, który początkiem owego roku przechodził przez najtrudniejszą cześć swojego nawrócenia, trafił wtedy na kilka utworów Tau, które podesłał mi. Nie od razu zamieniłam rock na rap w głośnikach. Na początku tylko gościł, a potem zajmował coraz większą cześć. Dzisiaj rap chrześcijański to mój ulubiony gatunek muzyczny. Długo nie miałam w tej sferze ulubionego wykonawcy, cały czas jako tego ukochanego artystę wymieniałam Johna Frusciante (znanego z Red Hot Chili Peppers), wraz z premierą albumu Młodych Wilków 2016 ktoś inny zajął miejsce pana Frusciante, który trzymał się na nim od roku 2007, czyli aż 10 lat! Tym wykonawcą jest Anatom, a ja dzisiaj opowiem Wam o jego albumie Atomistyka.

Anatom, polski raper, który zadebiutował w piętnastu lat jako B.A.K.U., to był rok 2007. Osiem lat później daje się poznać jako Anatom (więcej). W 2016 roku Kuba, bo tak naprawdę nazywa się nasz artysta, debiutuje w Bozon Records swoim albumem Atomistyka. To nie rodzaj muzyki, który może nie przypaść do gustu każdemu, ale myślę, że warto dać mu szansę.

Już kiedy wyszedł pierwszy singiel promujący Atomistykę, "Pośpieszny" wiedziałam, że cała płyta może nieźle pozamiatać. Nie myliłam się. Po pierwszym odsłuchu albumu byłam w ogromnym muzycznym szoku. Trzyma on poziom od pierwszego utworu (to właśnie wspominany już "Pośpieszny") do ostatniego, a jest ich czternaście. Niektóre z nich mogłam usłyszeć na żywo na pół roku przed wydaniem płyty podczas koncertu Tau w bielskim Rude Boyu (o jednym spotaniczym wyjeździe pisałam wam kiedyś tutaj). W tamtym momencie w pamięć zapadła mi piosenka pod tytułem "Zakręceni", która do dzisiaj bardzo mi się podoba. Nie potrafię jednak wyszczególnić tego jednego utworu, który najbardziej do mnie trafia. 
Album zamawialiśmy w preorderze i otrzymaliśmy krążek z autografem.

Tracklista:
  1. Pośpieszny
  2. Telegram
  3. Niebo jest tam
  4. Miesiąc miodowy
  5. Walcz
  6. Alarm
  7. Zakręceni
  8. Sam
  9. Jesteś, który jesteś
  10. Nie zadręczaj się
  11. Talitha Kum
  12. Świątynia
  13. Uwielbiam uwielbiać
  14. Gdzie Ty byłeś
Cała Atomistyka niesamowicie ładuje mi baterie, gdyż zawarte na trackach teksty potrafią zmotywować. Zmuszają także do zatrzymania się i przemyślenia niektórych spraw. Przede wszystkim nikt nikogo nie próbuje na siłę nawracać w tekstach. Od zawsze (z małymi przerwami) lubiłam teksty, po których chce się żyć, które napędzają nas w bolączkach życia. To wszystko znajduje w tym albumie

Ostatnimi czasy słucham utworów wyrywkowo przecinając je innymi. Nie dawno premierę miał nowy utwór Anatoma - "Dreamliner", który trzyma poziom zaprezentowany na Atomistyce. Mówiąc o Anatomie nie można zapomnieć o jego "występie" w Młodych Wilkach 2016, gdzie na utworze wspólnym ("Dla Nas") zaprezentował się jako jeden z lepszych, a jego utwór indywidualny jest naprawdę dopracowany i dobry, choć trzeba się w niego słuchać, aby go docenić ("Przepis na sukces").

Nigdy nie sądziłam, że mój muzyczny świat przejdzie taką metamorfozę, że znajdzie się artysta, który zepchnie mojego Fru na drugie miejsce. Niestety to co teraz tworzy John nie jest tym, co mnie zachwyca, więc to może była kwestia czasu? Zachęcam Was do zapoznania się z twórczością Anatoma, wszystkie utwory podlinkowałam. Nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła pojechać na jego koncert, póki co to niemożliwe. 

Komentarze

Popularne posty