Jonny Duddle - „Jolley-Rogers. Statek widmo”

(recenzja dla portalu Polacy nie gęsi)
Opowieści o piratach zawsze są pełne przygód i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Ile piratów, tyle ich niesamowitych historii. Nic tak nie zafascynuje najmłodszych, jak pirackie przygody ich rówieśników, które w „Jolley-Rogers. Statek widmo” opisał Jonny Duddle.


„Ahoj, szczury lądowe!”, tak wita nas wydawca książki na okładce książki pana Duddle z serii „Jolley-Rogers”, bo kimże jesteśmy jak nie szczurami lądowymi, które nigdy nie zaznały prawdziwie pirackiej przygody, ale z załogą Czarnego Krateru wszystko może się zmienić. Jak mówi stare przysłowie: „Ahoj, przygodo!”.

Okładka „Jolley-Rogers. Statek widmo” zachęca do zagłębienia się w treść tej niewielkiej książeczki. Żywe kolory przyciągają wzrok i wręcz namawiają do tego, aby dowiedzieć się nieco więcej na temat tajemniczego statku widmo. We wnętrzu książki, niestety ilustracje nie są już kolorowe, a szkoda. Są one naprawdę ładne i świetnie ilustrują zawarte na kartach przygody, gdyby były tak samo barwne jak okładka byłyby świetnym urozmaiceniem opowieści. Choć z drugiej strony w wersji czarno – białej wcale nie wyglądają źle, są estetyczne, idealnie komponują się z tekstem i nie rozpraszają w trakcie lektury. Sama książka nie jest dużych rozmiarów, co sprawia, że z łatwością zmieści zarówno do dziecięcego plecaka czy torebki mamy i będzie można zabrać ją w podróż. Pirackie przygody w trakcie wycieczki nad morze będą dla dziecka nie lada gratką.

W miasteczku o nazwie Nuda Morska dochodzi do tajemniczych zniknięć skarbów, najpierw splądrowano wykopaliska, a następnie muzeum, co ciekawe wszystkie rabunki dzieją się w czasie pełni. Któż taki stoi za kradzieżami? W miasteczku wybucha panika, mieszkańcy chcą chronić swoje skarby. Nie ma się czemu dziwić, któż nas chciałby, aby jego dobytek padł łupem jakiś piratów. Zaalarmowana wydarzeniami Matylda wysyła wiadomość do swojego przyjaciela Jima, który jest piratem, dryfującym całą rodziną na statku Czarny Krater. Jim i Matylda, wraz z pomocą załogi Czarnego Krateru chcą udaremnić rabunki, których dokonuje statek widmo. Jaka tajemnica się za tym kryje? Kim są piraci z pojawiającego się każdej pełni statku? Tego wszystkiego dowiedzie się z książki „Jolley-Rogers. Statek Widmo”.

Całość podzielona jest na szesnaście rozdziałów, które po kolei odsłaniają kolejne elementy historii. Na samym końcu znajdziemy słownik gwary  pirackiej, dzięki któremu z łatwością zrozumiemy słowa, których zazwyczaj się nie używa. Jonny Duddle dostosował język książki do najmłodszych, dzięki czemu dzieci od pierwszych słów zainteresują się akcją w „Jolley-Rogers. Statek widmo”, nie jest on jednak infantylny. Sama śledziłam przygody Matyldy i Jima z wypiekami na twarzy, czekając na to co wydarzy się później, cóż w każdym dorosłym drzemie coś z dziecka, a co dopiero mogą odczuwać w trakcie lektury ci najmłodsi czytelnicy. To co na pewno przemawia za książką autorstwa Jonny’ego Duddle to fakt, iż osadzona jest ona we współczesnych czasach, bohaterowie jeżdżą samochodami, a nawet wykonują telefony do innych piratów. Oczywiście nie brakuje również „tradycyjnych” metod komunikowania się, jak na przykład list w butelce. Jak zapewnia wydawca w książce nie brakuje wartkiej akcji i niesamowitych przygód, nie jeden młody pirat czy piratka (no bo kto powiedział, że opowieści o piratach, są tylko do chłopców) będzie oczarowany historią.

Świat przedstawiony w „Jolley-Rogers. Statek widmo” jest typowy dla książek dla dzieci, czyli czarno – biały (i nie mówię tutaj o ilustracjach w książce). Część bohaterów jest dobra i skora do pomocy, a część zła i nastawiona wyłącznie na zdobycie łupów. Nie sprawia to jednak, że opowieść jest miałka i nudna, powiedziałabym, że wręcz przeciwnie! Bohaterowie są wyraziści i od razu wiadomo, komu można zaufać, a kogo lepiej się wystrzegać. Z drugiej strony Matyldzie i Jimowi wszystko przychodzi zbyt łatwo, a przecież mierzą się ze straszliwymi złoczyńcami. Jednak w bajkach dla dzieci takie przypadki zdarzają się dosyć często


Nie spodziewałam się, że „Jolley-Rogers. Statek widmo” okaże się tak niebanalną książką, która sprawi radość także dorosłemu. To ciekawa alternatywa dla opowieści o księżniczkach czy czarodziejach. Propozycja Jonny’ego Duddle to nie tylko gratka dla fanów „Piratów z Karaibów”, ci którzy zamiast oglądać przygody Jacka Sparrowa na ekranie wolą o piratach poczytać, tą publikacją będą zachwyceni. Sprawdzi się ona również dla młodszych odbiorców, niż dedykowane są filmy z udziałem Jacka Sparrowa. „Jolley-Rogers. Statek widmo” to tylko jedna z przygód Matyldy i Jima, po którą warto sięgnąć z naszymi dziećmi. To świetna pozycja, która może przyczynić się do zainteresowania literaturą przez nasze pociechy, a jak wiemy czytanie rozwija.

Recenzja napisana dla zamkniętego portalu Polacy nie gęsi

Komentarze

Popularne posty