Lśnienie - ekranizacje

Świeżo po przeczytaniu Lśnienia postanowiłam obejrzeć jego ekranizacje. Obie. Bo są dwie jedna w reżyserii Stanleya Kubricka wychwalana przez krytyków i miłośników kina, a druga w reżyserii Micka Garrisa (a scenariusz napisał sam Stephen King). Obie ekranizacje są na swój sposób wyjątkowe, obie prezentują coś innego, każdą z nich było warto obejrzeć. Przy jednej miałam niezłą psychozę, przy drugiej omal nie zeszłam na zawał. Poniżej znajdują się moje opinie/recenzje na temat obu ekranizacji, najpierw filmu z 1980 roku, a później mini serialu z 1997.
Tytuł oryginalny: The Shinning
Gatunek: Horror
Na podstawie: Stephen King - Lśnienie



Premiera: 31 grudnia 1990 (Polska), 23 maja 1980 (świat)
Produkcja: USA, Wielka Brytania
Reżyseria: Stanley Kubrick
Scenariusz: Stanley Kubrick, Diane Johnson
Muzyka: Krzysztof Penderecki, Béla Bartók, György Ligeti, Wendy Carlos, Rachel Elkind


Zaczęłam od tej bardziej popularnej z roku 1980 w reżyserii Stanleya Kubricka. Po filmie spodziewałam się wiele, gdzieś bowiem widziałam jego urywki, ale moim postanowieniem było najpierw przeczytać książkę potem obejrzeć film. Moje odczucia co do tego filmu są mieszane i niestety bardziej patrzę przez pryzmat powieści Stephena Kinga, aniżeli pod wpływem tego, iż jest to już klasyk gatunku. Pewnie gdybym to najpierw zobaczyła film inaczej bym do niego podeszła (mimo to jednak jestem zadowolona, że obejrzałam Lśnienie dopiero po lekturze powieści).

„Nudzą Jacka wciąż te sprawy, ciągła praca, brak zabawy”

Sytuacja jest następująca. Jack Torrance wraz ze swoją rodziną wyprowadza się w góry do hotelu Overlock, aby przez okres zimowy, kiedy hotel jest zamknięty, sprawować nad nim pieczę. Jack chce również ukończyć swoją książkę. Jednakże odcięcie od świata doprowadza Jacka do szaleństwa i z siekierą w ręku rusza, aby zabić swoją rodzinę.

Shelley Duval, Danny Lloyd

Książka podobała mi się zdecydowanie bardziej, aniżeli film Stanleya Kubricka brakowało mi tego napięcia, które miałam w książce. Nie odczuwałam w żadnej sposób strachu i kiedy oglądałam Shelley Duval grającą Wendy Torrance momentami miałam ochotę, aby Jack Nicholson wcielający się Jacka Torrance ją po prostu zabił tą siekierką. Aktorka bardzo mnie irytowała swoją grą, w zupełnie inny sposób wyobrażałam sobie Wendy czytając Lśnienie. W powieści była ona zdecydowaną, nie bojącą się, pomimo „szaleństwa” męża kobietą, tutaj była strachliwa i histeryczna. Z drugiej jednak strony jest rola Jacka Nicholsona, który według mnie idealnie sprawdził się w roli opętanego hotelem Jacka.  Także chłopczyk grający małego Danny’ego – Danny Lloyd, co prawda moje wyobrażenie synka Torrance’ów było troszkę inne to jednak ten chłopiec (a teraz już dorosły mężczyzna) zagrał naprawdę wyśmienicie. Brakuje mi tu również rozpadu więzi pomiędzy Jackiem a Wendy, bowiem w filmie od samego początku rodzą się nieporozumienia pomiędzy małżeństwem.
Jack Nicholson


Lśnienie Kubricka zapewniło mi jednak niezłą psychozę, która utrzymuje się nadal, mimo że oglądałam ją w poniedziałek.W filmie było parę niedomowień, które rodziły wątpliwości. Przez cały czas jak go oglądałam czegoś mi brakowało. Jakbym podeszła do Lśnienia  bez uprzedniego przeczytania powieści na której został oparty moje odczucia pewnie byłyby inne, jednakże nie zmieniłoby się moje podejście do odtwórczyni roli Wendy Torrance, która zresztą za tę rolę otrzymała nominację do Złotej Maliny. Nawet jeśli jest to klasyka to jednak Kubrick spartaczył sprawę jeśli chodzi o ekranizację. Mało było momentów, które naprawdę mnie zachwyciły, była to chyba tylko gra Jacka Nicholsona oraz Danny’ego Lloyda. Bardzo starałam się nie patrzeć na tą produkcję tylko poprzez pryzmat książki, jednak nie dałam rady, gdyż trzeba to przyznać powieść mnie zachwyciła, film wręcz przeciwnie bardzo rozczarował. Z drugiej strony warto było go zobaczyć tylko ze względu na grę Jacka Nicholsona, a także dosyć dobrze dopasowaną muzykę, która momentami budziła grozę i budowała napięcie.

Moja ocena: 6/10


Rok produkcji: 1997
Odcinków: 3
Produkcja: USA
Reżyseria: Mick Garris
Scenariusz: Stephen King
Muzyka: Nicholas Pike

To uczucie, kiedy ogląda się naprawdę dobrze zrealizowaną ekranizację jest naprawdę przyjemne. Tak się stało w przypadku mini serialu opartego na powieści Stephena Kinga pod tytułem Lśnienie. Nie mogło być inaczej, bowiem scenariusz do tej produkcji pisał sam autor. Dobrze oglądać na ekranie praktycznie to co widziało się oczami wyobraźni podczas lektury.

Jack Torrance (Steven Weber)przybywa do Hotelu Overlook, aby sprawować nad nim pieczę podczas zimy. Od pięciu miesięcy jest abstynentem, uczęszcza na spotkania AA, aby bardziej kontrolować siebie. Do hotelu przeprowadza się ze swoją rodziną synem Danny’m (Courtland Mead) oraz żoną Wendy (Rebecca De Mornay). Chłopczyk posiada niezwykłą moc, którą kucharz hotelowy Dick Hallorram (Melvin Van Peebles) nazywa lśnieniem (jaśnieniem). Hotel wyczuwa zdolności chłopca i chce je wykorzystać, w tym celu musi posłużyć się ojcem Danny’ego, aby zdobyć to na czym mu zależy.

Oglądając mini serial Lśnienie odczuwało się napięcie i grozę podobną do tej, którą czuło się czytając książkę. Nie powinno to jednak dziwić, gdyż oddaje on powieść niemal w stosunku 1:1, są elementy, które nie pojawiły się w pierwowzorze lub też niektóre zostawały pominięte albo zmienione. W każdym razie jednak oglądając ten mini serial odczuwałam to wszystko co czułam podczas lektury. W tej produkcji Wendy była taka jaką sobie wyobrażałam. Była zdecydowana, nie była histeryczką, choć obawiała się o życie swoje i synka. Przede wszystkim w tym mini serialu podobał mi się sposób w jaki przychodził Tony, nie było to gadanie z ręką, jak to wydarzyło się w Lśnieniu Stanleya Kubricka. Co do odtwórcy roli Jacka to Steven Weber sprawdził się w roli idealnie, jego szaleństwo narastało stopniowo i nie kryło się ono w nim od początku.

Ciężko mi oddać w słowach tego co przeżyłam oglądając tę ekranizację Lśnienia, wiem jednak, że niektóre elementy będą mi w głowie siedziały bardzo długo. Choć dla wielu osób adaptacja Stanleya Kubricka uważana jest za arcydzieło to dla mnie czytelnika lepsza okazała się ta wersja. Wierniej oddawała ona znakomitą książkę, która to naprawdę przypadła mi do gustu. Dla mnie po prostu ważniejsze było pełniejsze odwzorowanie powieści, aniżeli stworzenie czegoś podobnego.
Moja ocena: 8/10

(źródło zdjeć: filmweb.pl)

Komentarze

  1. No proszę, a my z chłopakiem w Halloween zrobiliśmy sobie seans własnie tej produkcji. Oglądaliśmy "Lśnienie" z 1980roku i całkiem mi się podobało. Sama nie mam porównania do książki, także nie mogę nic konkretniej skomentować. ale faktycznie, trochę niedomówień zaobserwowałam i wolałabym nieco więcej wyjaśnień. Ale film całkiem dobry.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Przeczytałeś moją recenzję/post? Podziel się swoją opinią. Za każde pozostawione tutaj słowo z całego serducha dziękuję! :)

Popularne posty